Tomasz Duszyński „Fenomen z Warszawy”
Seria: „Fenomen z Warszawy” (Tom1)
Liczba stron: 367
ISBN: 9788382104837
Postanowiłem was drodzy czytelnicy zabrać w kolejną podróż kryminalną w stylu retro. Tym razem za sprawą powieści Tomasza Duszyńskiego „Fenomen z Warszawy” wybierzemy się do przedwojennej stolicy. Na wstępie powiem, że jest to moje pierwsze książkowe spotkanie z autorem. Do tej pory miałem okazję spotkania z nim podczas targów książki, w których uczestniczyłem jako obserwator.
Akcja powieści rozpoczyna się w Warszawie, gdzie po niedawno odzyskanej niepodległości zaczyna się rozwijać życie kulturalne i towarzyskie stołecznych elit. Coraz bardziej staje się odczuwalny powiew zachodnich wpływów. Ówcześni celebryci ulegają zauroczeniu parapsychologią, która do tej była szerszemu gronu nie znana. Mam tu na myśli wszelkiego rodzaju zjawiska nadprzyrodzone. Jedno co pozostaje nie zmienne to otaczająca szara rzeczywistość oraz towarzysząca jej przestępczość. W tym miejscu poznajemy Komisarza Antoniego Wróbla, który od pół roku usiłuje rozwikłać sprawę bestialskich morderstw dokonywanych na młodych kobietach. Wstępna analiza na miejscach zdarzeń świadczy o tym, że sprawcą za każdym razem jest ta sama osoba, która pozostawia ciała z odciętymi głowami oraz zaszytymi ustami. Sposób w jaki zostają zadawane rany wskazuje na to, iż robi to osoba obeznana z tajnikami medycyny. Śledztwo od dłuższego czasu stoi w martwym punkcie. Przełomowym momentem staje się zbrodnia dokonana na córce wpływowego przedsiębiorcy, a także naciski opinii publicznej. W związku z czym komisarz dostaje polecenie służbowe zgłoszenia się po pomoc do inżyniera Stefana Ossowieckiego. Z racji swojego racjonalnego stosunku do życia i metod śledczych mężczyzna podchodzi do tego pomysłu z pewną rezerwą ponieważ wspomniany inżynier znany jest powszechnie jako medium i specjalista w dziedzinie parapsychologii. Z czasem początkowo trudna współpraca zaczyna przynosić oczekiwane rezultaty. W toku śledztwa zaczynają pojawiać się punkty wspólne łączące wszystkie morderstwa. Jak w każdej tego typu historii niezbędna będzie współpraca z przedstawicielami warszawskiego półświatka.
Po krótkim nakreśleniu fabuły postaram się napisać coś na temat konstrukcji oraz sposób w jaki autor wpisuje się w styl retro. W miarę możliwości zrobię to na zasadzie porównań do niedawno opisanej powieści Ryszarda Ćwirleja „Ofiara twoim przeznaczeniem” napisanej również w stylu retro. Pierwsze co od razu rzuca się w oczy to możliwość zwiedzania miast, gdzie toczy się akcja powieści. Różnica polega na dbałości o szczegóły Duszyński nie poświęca tyle miejsca charakterystyce miejsc, w których umieszcza bohaterów. Pozwala im wejść do restauracji lub teatru, ale nie koncentruje się na menu serwowanym w restauracja ani wystroju teatru. Jedno co łączy obydwu autorów to szczegółowy opis miejsc rządzonych przez lokalne środowisko przestępcze. W przypadku „Fenomenu z Warszawy będzie to słynny stołeczny Karcelak, którego królem jest słynny przestępca, a zarazem stołeczny radny Tata Tasiemka.
Jeżeli chodzi o język jest on doskonale dostosowany do określonych warstw społecznych. Miejscami da się słyszeć określenia, które współcześnie nazwać warszawską gwarą. Dzięki temu zabiegowi możemy zaobserwować różnice w posługiwaniu się językiem polskim wtedy, a tym z którym mamy do czynienia w obrębie miasta stołecznego współcześnie. Nie wiem jak kwalifikować samego sprawcę, czy na plus czy na minus. W większości kryminałów nie tylko retro autorzy stawiają sprawcę na pierwszym planie początkowo nie mówiąc kto nim jest. Tutaj w żaden sposób czytelnik nie ma możliwości wydedukowania potencjalnego mordercy. Autor poza modus operandi nie pozostawia żadnych wskazówek ułatwiających jakąkolwiek identyfikację. Tym samym wydaje się zbędna pojawiająca się gdzieś w środku książki jego wypowiedź.
Podczas lektury „Fenomenu z Warszawy” moją uwagę zwróciły nazwiska autentycznych postaci świata kultury, literatury i polityki za przykład podam Witkacego, Piłsudskiego oraz Ćwiklińską. Ciekawym zabiegiem jest pojawienie się Ćwieka i Małeckiego, czyli kolegów po piórze autora w zupełnie odmiennej roli od tej z jakiej słyną współcześnie. Jeśli chodzi o konstrukcję bohaterów opiera się ona na zasadzie podobieństw i różnic do tego co już gdzieś kiedyś w literaturze się pojawiło. Wyjątek stanowi osoba inżyniera Stefana Ossowieckiego. To osoba mocno oderwana od rzeczywistości, mimo to nie pozbawiona manier, w towarzystwie stanowi przykład dżentelmena. Człowiek oderwany od rzeczywistości. To określenie sprawiło mi nie lada problem. Początkowo nie wiadomo było jak go zakwalifikować, czy posiadał umiejętności służące stanowiące rozrywkę dla znudzonych elit, czy rzeczywiście posiada nadprzyrodzone zdolności. Umiejętności inżyniera w książce posłużyły do stworzenia całkiem przyzwoitej intrygi kryminalnej z dość skomplikowaną zagadką.
Podsumowując rozważania na temat „Fenomenu z Warszawy” przyznam, że tak jak Komisarz Antoni Wróbel w życiu jestem realistą, tak więc elementy dotyczące zjawisk paranormalnych w kryminale sprawiły mi nie lada problem, do którego udało mi się ostatecznie przyzwyczaić i z przyjemnością dobrnąć do końca opowieści. Tak też mimo drobnej przeszkody swoim zwyczajem książkę oczywiście polecam, a sam spróbuję jeszcze na chwilę pozostać w klimacie retro.