kryminalbl.blogspotblog.info/: Marek Krajewski „Demonomachia”

poniedziałek, 8 kwietnia 2024

Marek Krajewski „Demonomachia”

Marek Krajewski „Demonomachia”


Wydawnictwo: Znak

Liczba Stron: 314

ISBN: 9788324062963



Wracając po krótkiej przerwie od kryminału retro trafiłem na ciekawą pozycje pod tajemniczym tytułem „Demonomachia”. Nie jestem wielkim fanem zjawisk nadprzyrodzonych, ale kiedy mają one związek z religią oraz walką dobra i zła mogę zrobić wyjątek od reguły. Wspomniana wyżej książka stanowi właśnie takie odstępstwo. Dostajemy tu dwie sąsiadujące ze sobą religie Katolicyzm i Judaizm oraz dwa podejścia do kwestii istnienia świata demonów i jego wpływu na ludzkie życie.

Marek Krajewski zbudował pasjonujący kryminał, którego akcja rozgrywa się na przełomie XIX i XX wieku. Tu zwykłe umiejętności detektywistyczne nie mają zastosowania ponieważ „(…) ludzie opętani przez dybuka mają „ dwa serca, dwie dusze” i „odtwarzają” zaplanowane przez Boga losy drugiej duszy”, czyli dybuka…”.

Przez całą opowieść prowadzi nas Stefan Zaborski, półsierota tęskniący za przedwcześnie zmarłym ojcem. Jego wewnętrzny ból pogłębiają pytania, których nie zdążył zadać ojcu i nie uzyskał na nie odpowiedzi. Chłopak jest również bezgranicznie zakochany w sąsiadce Reginie Feintuch. Stefan jest przyszłym wyjątkowo zdolnym maturzystą mieszkającym na Podgórskiej stancji, któremu wykładowcy wróżą karierę osoby duchownej. Zaborski w życiu kieruje się logiką. Nie stanowi mu to przeszkody w zorganizowaniu w wielkopiątkową noc wspólnie z kolegami sensu spirytystycznego w celu przywołania ducha zmarłego ojca. Wspomniany seans zdaniem uczestników nie przynosi rezultatów. Mimo to Stefan w dalszym ciągu odczuwa potrzebę rzucania klątw na lewo i prawo powołując się Lulaotha. Jedna z nich dotyka dziwnie zachowującego si ę sąsiada – Szlomka Kranza, którego osierociła matka w związku z czym trafił pod opiekę ubogiego dziadka Dawida Bochnera, obwoźnego introligatora. Zaborski zgodnie z oczekiwaniami nauczycieli odstał się do seminarium duchownego, które opuszcza po trzech latach ponieważ nie spełniło jego oczekiwań w kwestii egzorcyzmowania demonów. Dzięki przyjaźni z profesorem Auerbacherem mężczyzna zostaje poproszony o konsultacje w śledztwie dotyczącym domniemanego opętania Racheli Ostersetzer. W ten sposób rozpoczyna się pasjonujące dochodzenie, które prowadzi Stefana przez świat żydowskich i katolickich wierzeń oraz nauki, która ma stanąć im na drodze. Zaborski będzie przemierzał świat tajemniczości i obłudy, a niecodzienne zdarzenia staną się jego udziałem. Tego jak zakończy się ta wciągająca historia dowiecie się po przeczytaniu ostatniej strony.

Książka jaką podaje nam na tacy Krajewski nie musi dotyczyć, ani Mocka, ani Popielskiego, aby stworzyć doskonały kryminał. Wystarczy przyjąć, że istnieją zabobony, demony i diabły. Okrasić to kunsztem literackim autora, przyprawić ogromem włożonej pracy i otrzymujemy doskonały przepis na niekonwencjonalny kryminał z fabułą, od której naprawdę trudno się oderwać. W „Demonomachii” na szczególną uwagę zasługuje język i użyte archaiczne zwroty charakterystyczne dla epoki „ o fizjiognomii”, „wakacyji” i wielu innych, których przykłady można by mnożyć. Autor stosuje często nawiązania do filologii klasycznej używając zapożyczeń z łaciny. Ponadto perfekcyjnie przedstawia zasady panujące w kulturze i obrzędach, folklorze i tradycjach żydowskich. Zestawia je na równi z zasadami panującymi w kulturze, obrzędach, folklorze i tradycjach chrześcijańskich. Dodatkowo stosuje wtrącenia z języka hebrajskiego, niemieckiego i francuskiego. Dzięki wyjątkowo ciężkiej pracy włożonej w powstanie tej książki odnoszę wrażenie, że była to jedna z bardziej zapierających dech w piesiach podróży jakie dotychczas odbyłem podróżując po kryminałach w stylu retro. Dzięki niej udało mi się poszerzyć wiedzę na temat kultury żydowskiej, jej wierzeń, obyczajów i zabobonów krążących po Galicyjskiej Polsce. Jako osoba o nie do końca określonych poglądach religijnych odnalazłem się doskonale wychodząc z założenia iż w każdej religii można znaleźć coś ciekawego w co warto wierzyć. Podparciem tej tezy niech będzie wiara w miłość starego Żyda skierowana w stronę wnuka, którego za wszelką cenę chciał uratować. Podjął trud podróży w niesprzyjających warunkach atmosferycznych doświadczając głodu i biedy, rezygnując z rozwoju osobistego, by podjąć walkę o życie wnuka. Szlomek mimo że jest postacią drugoplanową momentami staje się równie ważny jak Stefan Zaborski. Ten jak próbowałem udowodnić wyżej jest postacią niezwykle złożoną. Podróżując od sfery sacrum (studia teologiczne) do sfery profanum (świat laicki) zamiast pogromcą demonów staje się ich adwersarzem. Krajewski doskonale ukazał skomplikowanie postaci Stefana. Odejście z wcześniej obranej ścieżki przynosi mu ogromne korzyści w postaci rozwoju osobistego i duchowego bogatego w doświadczenia, o których nie da się zapomnieć. Mimo tego co przeżył pozostaje uroczy, ciągle niewinny i w dalszym ciągu nie wierzy w to co go spotkało, niezmiennie pozostaje młody duchem.

Autor potrafi zainteresować stworzonymi przez siebie bohaterami. Traktuje ich bardzo poważnie. W miarę rozwoju fabuły przechodzą oni spektakularną przemianę. Krajewski w zaskakujący sposób wprowadza nieoczekiwane zwroty akcji ma to na celu ciągłe podnoszenie napięcia, wiąże się to również u czytelnika z brakiem czasu na nudę. Poza wspomnianym Szlomkiem dostajemy całą plejadę różnorodnych bohaterów drugoplanowych począwszy od Racheli, Reginy, Piotrusia, malarza Stańczyka kończąc na profesorostwu Auerbach to postaci wielowymiarowe o mocno rozbudowanych charakterach. Takie same odczucia wzbudzają postaci rabinów oraz proces rabiniczny i jego przebieg to prawdziwy przejaw geniuszu.

Zbliżając się ku końcowi zatrzymam się na chwilę na jednym dość istotnym aspekcie, a mianowicie na okładce. Jej autorem jest Michał Pawłowski. Za pomysł należą się wielkie gratulacje. Do pełnej stylistyki upodabniającej „Demonomachię” do prawdziwej Żydowskiej księgi liturgicznej zabrakło tylko oprawy w imitację skóry bo elementy takie jak użyta czcionka, zastosowana kolorystyka i tekst niczym nie odbiega od ducha epoki zawartego w treści. Jednym słowem Pan Michał stworzył poręczne dzieło sztuki. Swoim zwyczajem książkę z całą stanowczością polecam szczególnie osobom zafascynowanym nietypowym podejściem do kryminału retro, a także pasjonatom religioznawstwa lubiącym teorię podbudowaną dreszczykiem emocji. To by było na tyle na temat „Demonomachii”, a sam zabieram się za kolejny kryminał może to znowu będzie Marek Krajewski jeżeli tak to skoro Popielski już był to tym razem może wezmę na tapetę Mocka?. Tego jeszcze nie wiem, czas pokarze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz