Maciej Lewandowski „Grzechót”
Wydawnictwo: Mięta
Liczba stron: 336
Data premiery: 24/04/2024
Cena: 54,99zł
Tym razem chcę podzielić się z wami moim najnowszym odkryciem literackim. W ostatnim czasie wpadła mi w ręce książka Macieja Lewandowskiego „Grzechót”. Gdy rozpakowałem paczkę zachwyciłem się niezmiernie. Pierwszy raz w życiu spotkałem się z tak dopracowaną szatą graficzną oraz pięknie barwionymi brzegami. Książka została wydrukowana na dość grubym papierze oraz oprawiona w twarde okładki. Składa się z czternastu rozdziałów oraz wstępu. Na jednej z pierwszych stron autor zamieszcza tłumaczenie z gwary kaszubskiej słowa Grzechót będącego jednocześnie tytułem. Wspomniany Grzechót to człowiek, zwierzę, przedmiot wydający grzechot, stuk czyniący hałas. Po drugie jest to wydawanie lub powodowanie wydawania odgłosu strzałów lub uderzających o coś twardych przedmiotów.
Akcja powieści została zbudowana wokół grupy przyjaciół Kuby, Mai i Sławka mieszkających w miejscowości Czartyże na Kaszubach. Młodzi spędzają lato na zabawach, grach i przeżywaniu przygód. Nie wiedzą jeszcze, że gdzieś w pobliżu czai się mroczna, miejska legenda, z którą przyjdzie im się zmierzyć. Mam tu na myśli kultową legendę o słynnej czarnej Wołdze porywającej małe dzieci. Czasy świetności tej legendy datowano na lata sześćdziesiąte, siedemdziesiąte, osiemdziesiąte, aż do połowy lat dziewięćdziesiątych dwudziestego wieku w Polsce. Kuba szukając zgubionej piłki na posesji nieco szalonego byłego policjanta Pana Winnickiego natrafia w starej szopie na wspomniane wyżej auto znajdujące się w częściowym rozpadzie. Pod pojazdem natrafia na tajemniczy przedmiot, który postanawia zdobyć. Podczas akcji wydobywczej delikatnie rani sobie skórę. Wydawałoby się, że jedno zadrapanie to niewielka cena za zdobycie skarbu. Chłopak nie spodziewa się, że jedna kropla krwi stanowi początek kłopotów które dotkna jego oraz Maję i Sławka. Za jej sprawą zostanie przebudzona bestia spoczywająca w pojeździe
Maciej Lewandowski buduje zapierający dech w piersiach sposób, historię opartą na ludowych wierzeniach oraz podaniach, pełną upiorów. Akcja powieści rozwija się wyjątkowo dynamicznie. Z jednej strony zaczyna się dość niewinnie jako typowa, baśniowa historyjka dla dzieci. Z czasem przeistacza się w baśniowy horror pełen napięcia i nieoczekiwanych zwrotów akcji. Mocną stronę powieści stanowi użyty lekki, obrazowy język przeplatany gwarą kaszubską świetnie oddziałując na wyobraźnię.
Ponadto autor doskonale oddał klimat małej miejscowości, gdzie opinia publiczna funkcjonuje w oparciu o szeroko idące plotki. A te jak powszechnie wiadomo mają one niszcząca moc. Łata przypisana komuś pozostaje z nim już na zawsze. Wspomniany czas dziecięcych wakacji został przez niego doskonale przedstawiony. Według autora dzieciństwo to czas na ciekawość brawurę. Nikt w tym okresie życia w podejmowaniu decyzji nie kieruje się rozumem przynosi to ze sobą opłakane konsekwencje, ale takie są uroki dzieciństwa.
Podsumowując powiem, że „Grzechót” otrzymał łatkę horroru pewnie dla tego, że znajdziemy tam sporo porównań do stylu Stephen’a Kinga. Dla mnie to przede wszystkim pasjonująca baśń z elementami grozy. Cechą przybliżająca ją bardziej do baśni niż horroru jest istotne przesłanie z morałem skłaniające do refleksji. Mimo, że nie jestem wielkim fanem horroru ta książka wciągnęła mnie bezgranicznie i choćby z tego powodu swoim zwyczajem z całą stanowczością polecam ją każdemu odbiorcy.
Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki Macieja Lewandowskiego składam serdeczne podziękowania wydawnictwu Mięta.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz