kryminalbl.blogspotblog.info/

poniedziałek, 8 kwietnia 2024

Marek Krajewski „ Festung Breslu”

 Marek Krajewski „ Festung Breslu”


Wydawnictwo: Znak

Seria: Eberhart Mock (Tom4)

Liczba stron: 318

ISBN: 5903031312997



Zgodnie z tym co miałem w planach kończąc poprzedni post rozpoczynam kolejną podróż  kryminalną w stylu retro. Za sprawą książki „Festung Breslau”, która jest jak powszechnie wiadomo czwartą  i nie ostatnią częścią serii z kapitanem Eberhardem Mockiem. Jest to moje pierwsze spotkanie z tym bohaterem, ponieważ nie mam w zwyczaju rozpoczynać serii od pierwszego tomu, więc nie wiem czego mogę się spodziewać po bohaterach z ugruntowaną pozycją oraz miejscu akcji.

Od tego drugiego elementu zacznę rozważania na temat „Festung Breslau”. Autor osadził akcję powieści w przedwojennym Wrocławiu. W dwudziestoleciu międzywojennym uchodził, za dość zamożne miasto pełne perełek architektonicznych wpisanych w plan zagospodarowania przestrzennego dzięki czemu mieszkańcy zyskali mnóstwo zapierających dech w piersiach widoków. Niestety II Wojna Światowa odcisnęła na nim swoje piętno i zostało ogłoszone twierdzą. Ta decyzja nie przyniosła chluby miastu. Jeśli chodzi o czas w jakim osadzono fabułę to rozgrywa się ona na przełomie marca i kwietnia 1945 roku, a więc jak powszechnie wiadomo koniec wojny staje się coraz bliższy. Mimo to zwycięska Armia Czerwona stopniowo zamyka pętle wokół Breslau. Wspomniana twierdza stawia zaciekły opór, ale spora jej część i tak została zajęta przez Rosjan. Wiele zabytków w wyniku działań wojennych legło w gruzach, a dzielnice niemieckie znajdowały się pod ciągłym ostrzałem artyleryjskim. Podczas tej wojennej zawieruchy Kapitan Mock zwieszony w swych służbowych obowiązkach z powodu wymierzenia sprawiedliwości psychopatycznemu zabójcy, której dopuścił się kilkanaście lat wcześniej. Po latach Mocka odwiedza dawno nie widziany brat Franz, którego syn zmarł, a Eberhard prowadził w tej sprawie dochodzenie zakończone sukcesem. Tym razem Fanz Mock przynosi list, z treści którego wynika iż wówczas doszło do zatrzymania niewłaściwej osoby. Natomiast klucz do rozwiązania zagadki kryje się gdzieś w jednej ze zniszczonych wrocławskich kamienic. Eberhard zaskoczony nieoczekiwanym obrotem spraw nie może pozostać obojętny na informacje pozostawione w liście. Nie pozwala mu na to nieustępliwość w dążeniu do celu i oficerska policyjna duma. Wspólnie z bratem odwiedzają wskazane miejsce, stanowi to jednocześnie nie lada wyczyn. Staje się o tyle trudne, że budynek wymieniony w liście znajduje się w części miasta będącej pod okupacją Armii Czerwonej. Dostać się do niego można jedynie  tajnymi podziemnymi przejściami pozostającymi w rękach Wermahtu. Gdyby tego wszystkiego było mało mężczyźni u celu swojej podróży spotykają umierającą młodą piękną kobietę(jak się później okaże siostrzenicę znanej antyfaszystki hrabiny Gertrudy von Mogmitz). Ze względu na okoliczności jakie im towarzyszą nie byłoby w tym widoku nic dziwnego. Wątpliwości budzi fakt świadczący o tym, że dziewczyna została zgwałcona i okaleczona w wyjątkowo brutalny sposób. W pierwszej chwili mogłoby się wydawać iż padła ofiarą  czerwonoarmistów. W momencie, gdy Mock zaczyna łączyć ze sobą niespójne wątki wiele rzeczy nie daje mu spokoju bo z czasem okazuje się, że za zbrodnie nie odpowiadają żołnierze. Komisarz z wiadomych względów zmuszony jest prowadzić śledztwo na własną rękę tym samym niejednokrotnie naraża się na szykany płynące ze strony żołnierzy, funkcjonariuszy policji jak również ze strony zwykłych ludzi. Dodatkowo sprawę utrudnia konflikt jaki toczy z samym sobą dotyczący tego, czy ma doprowadzić śledztwo do końca, czy też ewakuować się wspólnie z żoną do bezpiecznego miejsca i porzucić bezpowrotnie zagadkę tajemniczej śmierci Berty Flogner.

Jeśli miałbym scharakteryzować komisarza Eberharda Mocka na podstawie „Festung Breslau” to określiłbym go jako sześćdziesięciodwuletniego komisarza prezydium policji. Jest to człowiek o nieszablonowym, wręcz kontrowersyjnym podejściu do powierzonych mu obowiązków. Wielokrotnie zdarza mu się korzystać z pomocy lokalnego półświatka. Jest człowiekiem o mocno wątpliwej reputacji.  Jest krnąbrny nie waha się przed użyciem przemocy czy też szantażu  jeśli ma to stanowić środek  przybliżający go do osiągnięcia celu. O jego zamiłowaniu do związków pozamałżeńskich wprost krążą legendy. Mimo wielu wad jest to eleganckim mężczyzna ukrywający swą aparycję pod maską z powodu szpecących blizn, które stanowią  wspomnienie niezbyt odległych przeżyć związanych z pożarem szpitala w Dreźnie, gdzie uratował z płomieni młodą kobietę. Wraz z komisarzem podczas sprawy poznajemy całą plejadę osobowości. Począwszy od zakochanego w hrabinie filozofa Rudolfa Brendela czy komendanta obozu, w którym więziono hrabinę, Hansa Gnerlicha. Pojawia się tu również zagorzały wróg Mocka Erich Kraus oraz współpracujący z Eberhartem przestępcy Cornelius Wirth i Heinrich Zupitza, a także patolog doktor Lasarius.

„Festung Breslau” to książka wstrząsająca, pełna grozy, perwersji i ohydy. Jest to pozycja wyjątkowo drastyczna. W swej formule dla niektórych czytelników może stanowić mur nie do przebicia. To powieść, której głównym zadaniem jest wywołanie szoku. Jest to zabieg w pełni uzasadniony. Autor rysuje tu prawdopodobne scenariusze wydarzeń, które mogły mieć miejsce w rzeczywistości tamtego okresu. Nawet wątek kryminalny gdyby pozbawić go pewnego kolorytu mógłby być całkiem prawdopodobny. Jako pasjonat nietypowego podejścia do okresu międzywojennego z całą stanowczością polecam „Festung Breslau” wszystkim tym, którzy chcą choć pośrednio doświadczyć zła w najczystszej postaci.

Marek Krajewski „Demonomachia”

Marek Krajewski „Demonomachia”


Wydawnictwo: Znak

Liczba Stron: 314

ISBN: 9788324062963



Wracając po krótkiej przerwie od kryminału retro trafiłem na ciekawą pozycje pod tajemniczym tytułem „Demonomachia”. Nie jestem wielkim fanem zjawisk nadprzyrodzonych, ale kiedy mają one związek z religią oraz walką dobra i zła mogę zrobić wyjątek od reguły. Wspomniana wyżej książka stanowi właśnie takie odstępstwo. Dostajemy tu dwie sąsiadujące ze sobą religie Katolicyzm i Judaizm oraz dwa podejścia do kwestii istnienia świata demonów i jego wpływu na ludzkie życie.

Marek Krajewski zbudował pasjonujący kryminał, którego akcja rozgrywa się na przełomie XIX i XX wieku. Tu zwykłe umiejętności detektywistyczne nie mają zastosowania ponieważ „(…) ludzie opętani przez dybuka mają „ dwa serca, dwie dusze” i „odtwarzają” zaplanowane przez Boga losy drugiej duszy”, czyli dybuka…”.

Przez całą opowieść prowadzi nas Stefan Zaborski, półsierota tęskniący za przedwcześnie zmarłym ojcem. Jego wewnętrzny ból pogłębiają pytania, których nie zdążył zadać ojcu i nie uzyskał na nie odpowiedzi. Chłopak jest również bezgranicznie zakochany w sąsiadce Reginie Feintuch. Stefan jest przyszłym wyjątkowo zdolnym maturzystą mieszkającym na Podgórskiej stancji, któremu wykładowcy wróżą karierę osoby duchownej. Zaborski w życiu kieruje się logiką. Nie stanowi mu to przeszkody w zorganizowaniu w wielkopiątkową noc wspólnie z kolegami sensu spirytystycznego w celu przywołania ducha zmarłego ojca. Wspomniany seans zdaniem uczestników nie przynosi rezultatów. Mimo to Stefan w dalszym ciągu odczuwa potrzebę rzucania klątw na lewo i prawo powołując się Lulaotha. Jedna z nich dotyka dziwnie zachowującego si ę sąsiada – Szlomka Kranza, którego osierociła matka w związku z czym trafił pod opiekę ubogiego dziadka Dawida Bochnera, obwoźnego introligatora. Zaborski zgodnie z oczekiwaniami nauczycieli odstał się do seminarium duchownego, które opuszcza po trzech latach ponieważ nie spełniło jego oczekiwań w kwestii egzorcyzmowania demonów. Dzięki przyjaźni z profesorem Auerbacherem mężczyzna zostaje poproszony o konsultacje w śledztwie dotyczącym domniemanego opętania Racheli Ostersetzer. W ten sposób rozpoczyna się pasjonujące dochodzenie, które prowadzi Stefana przez świat żydowskich i katolickich wierzeń oraz nauki, która ma stanąć im na drodze. Zaborski będzie przemierzał świat tajemniczości i obłudy, a niecodzienne zdarzenia staną się jego udziałem. Tego jak zakończy się ta wciągająca historia dowiecie się po przeczytaniu ostatniej strony.

Książka jaką podaje nam na tacy Krajewski nie musi dotyczyć, ani Mocka, ani Popielskiego, aby stworzyć doskonały kryminał. Wystarczy przyjąć, że istnieją zabobony, demony i diabły. Okrasić to kunsztem literackim autora, przyprawić ogromem włożonej pracy i otrzymujemy doskonały przepis na niekonwencjonalny kryminał z fabułą, od której naprawdę trudno się oderwać. W „Demonomachii” na szczególną uwagę zasługuje język i użyte archaiczne zwroty charakterystyczne dla epoki „ o fizjiognomii”, „wakacyji” i wielu innych, których przykłady można by mnożyć. Autor stosuje często nawiązania do filologii klasycznej używając zapożyczeń z łaciny. Ponadto perfekcyjnie przedstawia zasady panujące w kulturze i obrzędach, folklorze i tradycjach żydowskich. Zestawia je na równi z zasadami panującymi w kulturze, obrzędach, folklorze i tradycjach chrześcijańskich. Dodatkowo stosuje wtrącenia z języka hebrajskiego, niemieckiego i francuskiego. Dzięki wyjątkowo ciężkiej pracy włożonej w powstanie tej książki odnoszę wrażenie, że była to jedna z bardziej zapierających dech w piesiach podróży jakie dotychczas odbyłem podróżując po kryminałach w stylu retro. Dzięki niej udało mi się poszerzyć wiedzę na temat kultury żydowskiej, jej wierzeń, obyczajów i zabobonów krążących po Galicyjskiej Polsce. Jako osoba o nie do końca określonych poglądach religijnych odnalazłem się doskonale wychodząc z założenia iż w każdej religii można znaleźć coś ciekawego w co warto wierzyć. Podparciem tej tezy niech będzie wiara w miłość starego Żyda skierowana w stronę wnuka, którego za wszelką cenę chciał uratować. Podjął trud podróży w niesprzyjających warunkach atmosferycznych doświadczając głodu i biedy, rezygnując z rozwoju osobistego, by podjąć walkę o życie wnuka. Szlomek mimo że jest postacią drugoplanową momentami staje się równie ważny jak Stefan Zaborski. Ten jak próbowałem udowodnić wyżej jest postacią niezwykle złożoną. Podróżując od sfery sacrum (studia teologiczne) do sfery profanum (świat laicki) zamiast pogromcą demonów staje się ich adwersarzem. Krajewski doskonale ukazał skomplikowanie postaci Stefana. Odejście z wcześniej obranej ścieżki przynosi mu ogromne korzyści w postaci rozwoju osobistego i duchowego bogatego w doświadczenia, o których nie da się zapomnieć. Mimo tego co przeżył pozostaje uroczy, ciągle niewinny i w dalszym ciągu nie wierzy w to co go spotkało, niezmiennie pozostaje młody duchem.

Autor potrafi zainteresować stworzonymi przez siebie bohaterami. Traktuje ich bardzo poważnie. W miarę rozwoju fabuły przechodzą oni spektakularną przemianę. Krajewski w zaskakujący sposób wprowadza nieoczekiwane zwroty akcji ma to na celu ciągłe podnoszenie napięcia, wiąże się to również u czytelnika z brakiem czasu na nudę. Poza wspomnianym Szlomkiem dostajemy całą plejadę różnorodnych bohaterów drugoplanowych począwszy od Racheli, Reginy, Piotrusia, malarza Stańczyka kończąc na profesorostwu Auerbach to postaci wielowymiarowe o mocno rozbudowanych charakterach. Takie same odczucia wzbudzają postaci rabinów oraz proces rabiniczny i jego przebieg to prawdziwy przejaw geniuszu.

Zbliżając się ku końcowi zatrzymam się na chwilę na jednym dość istotnym aspekcie, a mianowicie na okładce. Jej autorem jest Michał Pawłowski. Za pomysł należą się wielkie gratulacje. Do pełnej stylistyki upodabniającej „Demonomachię” do prawdziwej Żydowskiej księgi liturgicznej zabrakło tylko oprawy w imitację skóry bo elementy takie jak użyta czcionka, zastosowana kolorystyka i tekst niczym nie odbiega od ducha epoki zawartego w treści. Jednym słowem Pan Michał stworzył poręczne dzieło sztuki. Swoim zwyczajem książkę z całą stanowczością polecam szczególnie osobom zafascynowanym nietypowym podejściem do kryminału retro, a także pasjonatom religioznawstwa lubiącym teorię podbudowaną dreszczykiem emocji. To by było na tyle na temat „Demonomachii”, a sam zabieram się za kolejny kryminał może to znowu będzie Marek Krajewski jeżeli tak to skoro Popielski już był to tym razem może wezmę na tapetę Mocka?. Tego jeszcze nie wiem, czas pokarze.

wtorek, 2 kwietnia 2024

Agnieszka Kulbat „Bojkot”

 Agnieszka Kulbat „Bojkot"


Autor: Agnieszka Kulbat

Wydawnictwo
: Mięta

Liczba stron: 336

Data premiery: 13/03/2024

Cena: 49,99zł



Agnieszka Kulbat (ur. 1998 r.) – piotrkowianka, pisarka i miłośniczka sportu, która mimo dyplomu Politechniki Warszawskiej postanowiła tworzyć powieści w gatunkach takich jak fantasy, thriller oraz romans. Debiutowała w 2021 roku powieścią YA fantasy „ Przeklęte dzieci Inayari”, będącą pierwszą częścią serii Mojra. W 2023 roku ukazała się jej kontynuacja „Żniwa przepowiedni”, a także pierwszy thriller YA w dorobku autorki – „Bujda”. Przez lata z sukcesami na arenie  europejskiej trenowała oyama karate, dzięki czemu z przyjemnością  swoich książkach skupia się na scenach akcji, szczególna uwagę poświęca walce wręcz. Ukończyła Państwową  Szkołę Muzyczną pierwszego stopnia w klasie fletu poprzecznego, którego nie zawaha się użyć na każdym, kto źle obchodzi się ze swoimi książkami. Na te interesujące informacje o autorce możemy trafić na okładce książki. Jak widać Agnieszka Kulbat jest autorką wielowymiarową, której obszarem zainteresowań jest dorastająca młodzież wraz z ich pierwszymi miłościami oraz problemami, rozwiązywanymi nie zawsze we właściwy i do końca przemyślany sposób.

Nastolatkowie będący o krok przed wejściem w dorosłość stali się bohaterami najnowszego thrillera YA zatytułowanego „ Bojkot”. Książka  ukazała się drukiem 13/03/2024 za jej pojawienie się na rynku wydawniczym odpowiada Wydawnictwo Mięta. Autorka tytuł definiuje jako wyrażenie protestu lub wywarcie presji. Takie zadanie stawia przed sobą grupa młodzieży Anastazja, Igor, Filip Julia ,Damian i Karina. Są uczniami elitarnego, prywatnego liceum im. Marii Skłodowskiej- Curie. Szkoła zapewniała wychowankom nietypowe możliwości, psychologów, lekarzy dietetyków, trenerów personalnych, zajęcia grupowe, zajęcia indywidualne, a nawet kursy na coacha, instruktora jogi, czy duchowego przewodnika. Nie był to zwykły budynek edukacyjny do jakich jesteśmy przyzwyczajeni. Obiekt stworzony został na wzór kampusu. Składał się z kilkudziesięciu budynków znajdujących się w na zagospodarowanym terenie Lasu Biernackiego, miedzy innymi ogromna hala sportowa, trzypiętrowa stołówka, biblioteka, internaty, centrum odnowy, sklepy, knajpy, oraz budynki szkolne zaadaptowane na sale aule i laboratoria. Do dyspozycji były  również szkolny teatr, chór, orkiestra, wszelkie drużyny sportowe i e-sportowe oraz koła naukowe.1 Możliwość uczęszczania do tej szkoły zarezerwowana była dla dzieci zamożnych rodziców. Główni bohaterowie, czyli Anastazja Julia i Igor, Filip oraz Damian doskonale tam pasowali. Ojciec Anastazji był znanym lekarzem. Ojciec Julii był potentatem branży cukierniczej. Matka Igora kierowała ogromną firma farmaceutyczną. Wyjątek od tej reguły stanowiła Karina. Dziewczyna dzięki stypendium dla uzdolnionej młodzieży zdobyła możliwość edukacji w Skłodowskiej, zapewniło pieniądze i prestiż. Nie odcięło to jednak Kariny od zapijaczonej matki, ojca odbywającego karę pozbawienia wolności za napaść z bronią w ręku, czy od sześciorga rodzeństwa, które chodziło po osiedlu głodne i brudne. Dziewczyna chcąc dla nich lepszego życia dorabiała w każdej wolnej chwili. Codziennie jako kelnerka w pizzerii. Poza tym udzielała korepetycji i sprzedawała używaną bieliznę w Internecie. General nie parała się wszystkim na czym dało się zarobić jakiś grosz. W tym czasie jej koledzy ze szkoły spędzają czas na mocno zakrapianych imprezach. Mimo to udało im się realizować z powodzeniem zadania stawiane przez rodziców, które miały zaowocować w przyszłości. Filip w całości poświęca się komputerom, jego pasja czasami zakrawa o przestępczość internetową. Damian ze względu na wzrost swoją przyszłość wiąże  z koszykówką. Pasję stara się łączyć z nieodwzajemnionym uczuciem skierowanym w stronę Anastazji. Ta wbrew woli ojca za wszelką cenę pragnie zostać artystką ma do  tego ogromne predyspozycje. Niestety ojciec ma co do niej inne plany, mężczyzna chce, aby córka poszła w jego ślady i została lekarzem. Dziewczyna jest bez wzajemności zakochana w Igorze. Uważa, że jest w stanie dla niego zrobić wszystko, mimo, że przyjaźni się z jego dziewczyną. Anastazja główna, bohaterka powieści jest typowym czarnym charakterem. Nie przejmuje się opinią innych, nawet tych których teoretycznie darzy uczuciem. Dziewczyna poznaje tajemnicę ukochanego pomagając mu  ukryć siniaki na plecach. Od tego momentu akcja gwałtownie nabiera tempa. Anastazja manipulując słabym psychicznie Igorem próbuje pomóc mu wyplątać się z toksycznej intrygi utkanej przez jego matkę . Jedno co łączyło uczniów i szkołę to nauczyciele, a dokładnie dwa tajemnicze samobójstwa dwóch nauczycielek, do których doszło na przestrzeni jednego roku. Po pierwszym z nich chłopak znika na rok. W tym czasie prowadzone jest śledztwo w sprawie, które zostaje po pewnym czasie zamknięte z powodu braku dowodów. Jedyną podejrzaną pozostaje jedynie Anastazja, ale jej też nie można postawić w tej sprawie żadnych zrzutów ponieważ jedno co można było jej udowodnić to, że przebywała w towarzystwie Igora. Chłopak po roku wraca w równie tajemniczy sposób w jaki zaginął i kolejny raz zostaje wplątany w zbrodnię, której nie popełnił. Znalazł się w nieodpowiednim miejscu i nie właściwym czasie, gdzie w jednym ze szkolnych pomieszczeń wspólnie z Anastazją znaleźli szkolną psycholożkę, która odebrała sobie życie wieszając się na pasku. Winą nastolatków było to, że w porę nie udzielili pomocy kobiecie.

„Bojkot” to thriller YA, w którym pytania można by mnożyć. Pojawiają się stopniowo, a odpowiedzi na nie poznajemy zgodnie z tym jak prowadzona jest fabuła niespiesznie i powoli. Początkowo mnie to drażniło, ale z upływem czasu i wychodzeniem na jaw  kolejnych wątków udało mi się do tego przyzwyczaić. Książka została napisana w narracji pierwszoosobowej. Całą historie poznajemy z punktu widzenia Anastazji, która prowadzi czytelnika przez fabułę, ale mimo to jej rola nie jest do końca jasna. Na uwagę zasługuje tu również język jakim posługują się bohaterowie korzystający z dobrodziejstw cywilizacyjnych takich jak komunikatory internetowe. Nie znajdziemy tu zbyt wiele nowo mowy, zapożyczeń z języków obcych, co dziwne nawet użycie wulgaryzmów ograniczone zostało do niezbędnego minimum,  „Bojkot” został z budowany z prologu i epilogu oraz siedmiu rozdziałów podzielonych na konkretne dni tygodnia i sceny. Każdy z nich kończy się nieoczekiwanym zwrotem akcji bądź jej zawieszeniem. Został oprawiony w miękką okładkę ze skrzydełkami. Za jej projekt oraz projekt stron tytułowych i ilustracji wykorzystanych na okładce odpowiada Anna Jamróz. Portret blondwłosej dziewczyny umieszczony w centralnej części okładki nie pozwala przejść obojętnie obok książki ponieważ smutne spojrzenie dziewczyny posiada jakąś dozę tajemniczości.

Na początku recenzji sporo miejsca poświęciłem bohaterom, mimo to wydaje mi się że nie wystarczająco wyczerpująco potraktowałem rozważania na ich temat. To co mogę uznać za pewnik to to, że żadnej z tych osób nie da się polubić. Można ich zrozumieć, usiłować jakoś usprawiedliwić  zachowania. Mimo swoich trudnych przeżyć nie są wstanie zaskarbić niczyjego zaufania ani sympatii. Autorka osiągnęła pewnego rodzaju mistrzostwo budując postacie na wskroś antypatyczne. Nie są to osoby, którymi dałoby się utożsamić. Swoją postawą budzą w czytelniku wyłącznie negatywne emocje. Jednocześnie są poplątane emocjonalnie  czy złamane psychicznie do tego stopnia, że nie każdy czytelnik zdoła poznać ich historię. Mimo wszystkich negatywnych cech ich kreacja stoi na wysokim poziomie dzięki różnorodności charakterów. Z drugiej strony nie m a się co dziwić, że młodociani bohaterowie tacy są. Ich rodzice są równie spaczeni jak i oni więc jak to się zwykło mawiać niedaleko pada jabłko od jabłoni. Jedynymi osobami, u których można doszukiwać się jakiejkolwiek moralności byli służący Irena i Feliks.

Wracając do fabuły to z całą stanowczością przyznaję, że w najczarniejszych snach nie spodziewałem się takiego finału. Autorka dawała wyraźne znaki świadczące, iż zakończenie może być naprawdę wyjątkowe. Z tego względu, że z każdą kolejną stroną działo się coraz więcej, a napięcie między bohaterami zostało podkręcone do granic możliwości, połączone z mnogością wątków powodowało prawdziwy zawrót głowy. Mimo ogromnej ilości zawiłości „Bojkot” czyta się bardzo przyjemnie. Na uznanie zasługuje warsztat autorki.

Podsumowując powiem, że mam już swoje lata, a mimo to historie takie jak ta czytam z wypiekami na twarzy. Dostrzegam w tej książce same plusy. Jedyną wadą na jaką zwróciłem uwagę to ograniczenie wiekowe czytelnika. „ Bojkot” jest dozwolony dla młodzieży powyżej szesnastego roku życia. Z drugiej strony jest to wada w pełni uzasadniona bo za żadne skarby nie dałbym do ręki  tej książki niepełnoletniemu dziecku. Mimo wszystko z całą stanowczością polecam „Bojkot” każdemu czytelnikowi, który uważa, że zjawiska patologiczne towarzyszą wyłącznie skrajnej biedzie. Zjawisko to ma gorszy wymiar „w pałacach ociekających złotem” tam ofiara niema szans na ratunek. Jedyną  skuteczną bronią jest ostateczność.


Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki Agnieszki Kulbat „Bojkot” dziękuję wydawnictwu Mięta


środa, 6 marca 2024

Marek Krajewski „Pasożyt”

 Marek Krajewski „Pasożyt”


Wydawnictwo:  Znak

Seria: Edward Popielski (Tom12)

Liczba stron: 350

ISBN: 9788324066674



W ostatnim czasie w kontynuowaniu podróży po kryminałach retro przyszedł mi z pomocą jeden z dyskontów, gdzie trafiłem na powieść Marka Krajewskiego „Pasożyt. Mimo, że jest to dwunasty tom serii to był mój pierwszy kontakt ze stylem autora. Uważany jest za jednego z pierwszych pisarzy, którzy upodobali sobie ten gatunek osiągając ogromny sukces. Żeby nie powielać schematów dotyczących życiorysu i twórczości autora postaram się w kilku zdaniach przybliżyć fabułę powieści. Mamy rok 1940 Rumunia, gdzie Edward Popielski zatrzymał się po wybuchu II Wojny Światowej. Kapitan spotyka pewnego tajemniczego człowieka, który w zamian za opowiedzenie sprawy z przed czterech lat oferuje mu bezpieczny powrót do Lwowa. W tym momencie przenosimy się do roku 1936, gdzie Popielski ze swoimi najlepszymi  ludźmi rusza do Warszawy w celu odnalezienia tytułowego Pasożyta. Okazuje się, że ktoś z polskiego wywiadu przekazuje Rosjanom informacje dotyczące podwójnych agentów, którzy pod przykrywką pracują dla Rosji. Tak naprawdę przekazują polskim służbom kluczowe informacje wywiadowcze. Dzięki działaniom pasożyta Rosjanie stopniowo eliminują wspomnianych agentów. Natomiast w Warszawie wszystkie poszlaki pozyskane w toku śledztwa zacieśniają się wokół małżonków Mantelmacherów i Barskich podejrzewanych o współprace z rosyjskim wywiadem.  Sprawa nie będzie łatwa ponieważ Popielski poza dwoma małżeństwami oraz jedną zaszyfrowaną informacją przejętą przez polski wywiad nie ma  innego punktu zaczepienia. W tym miejscu możemy postawić sobie kilka kluczowych pych pytań. Po pierwsze w jaki sposób rozszyfrować pozyskaną informację?. Gdzie zaprowadzi go ta wiadomość?. Jaką rolę w sprawie pełnią rodziny Mantelmacherów i Barskich?.

Jeśli chodzi o budowę powieści składa się z prologu i dwunastu tytułowanych rozdziałów oraz epilogu. Każdy rozdział podzielony został na podrozdziały i sceny dzięki czemu czytelnik otrzymuje przystępny w odbiorze tekst. Mamy tu do czynienia z narracją trzecioosobową czasu przeszłego oraz wszechwiedzącym narratorem, który  przychodzi z pomocą prostując skomplikowany proces myślowy Popielskiego. Odnosi się często do wcześniejszych przygód bohatera stosując w tym przypadku przypisy do poprzednich części serii. Ze swojej strony w tym miejscu dodam, że ten zabieg zmusza mnie do sięgnięcia po wcześniejsze pozycje. Narrator w pełni oddaje wydarzenia toczące się w powieści, wspomina również o emocjach postaci. Styl to coś co mocno wyróżnia Pasożyta spośród kryminałów retro, które do tej pory spotkałem na swojej drodze. Użycie przez autora języka to nie lada wyzwanie. Mimo, że wielokrotnie spotykałem się z językiem gwarowym charakterystycznym dla różnych regionów naszego kraju w dwudziestoleciu międzywojennym to używanie łacińskich zwrotów sprawiło mi ogromną przyjemność w obcowaniu z językiem tamtego okresu. Nie brakuje tu również naleciałości związanych z miejscem zamieszkania i wykształceniem bohaterów.

„Pasożyt” to książka wciągająca od pierwszych stron. Autor sporo miejsca poświęca sytuacji polityczno-szpiegowskiej, opowiada o wpływach, akcjach szpiegowskich i kontaktach co stanowi przedsmak do zrozumienia zależności zachodzących w dalszej  części powieści. Właściwa fabuła co charakterystyczne dla kryminału retro toczy się niespiesznie co od samego początku zaciekawia. Najważniejsze tu jest śledztwo, bez większej brutalności. Autor prowadzi zagadkę z ogromną dbałością o szczegóły historyczne.

Sam Edward Popielski znany teoretycznie od  dwunastu tomów dla mnie stanowił pewnego rodzaju zaskoczenie. „ Dobiegał pięćdziesiątki był wysoki i masywny. O ile jego proporcjonalnej sylwetce nie dało się niczego zarzucić o tyle o twarzy nie można było tego powiedzieć. Nos miał zbyt duży, a cera oblicza była blada, a nawet ziemista – jak u człowieka, który zbyt dużo pali, a większość czasu spędza z dala od słońca. Skórę na policzkach pocięły pozostałości po trądziku i blizna po nożu pewnego bandyty. Po bokach gładko wygolonej  nieco zbyt długiej głowy, odstawały długie uszy, szpiczaste jak u gargulca. W tym obliczu było coś władczego”. Mężczyzna, którego żona zmarła przy porodzie córki, która jest teraz nastolatką, Edward wychowuje ją z mieszkającą z nimi kuzynką. Ich relacja jest dla niego szczególnie ważna i jednocześnie mocno skomplikowana. Popielski w sprawach zawodowych radzi sobie perfekcyjnie natomiast w kwestiach rodzinnych staje się bezsilny zwłaszcza w relacjach z buntująca się nastolatką, która jest jego oczkiem w głowie. Poza kapitanem w książce pojawiło się mnóstwo interesujących postaci.

Podsumowując, powiem że „Pasożyt” to doskonale skrojona powieść szpiegowsko-kryminalna ukazująca  nieuchronność zbliżającej się wojny oraz sytuacja polityczna ówczesnej stolicy. Akcja z każdą chwilą wciąga coraz mocnej. Tak jak wspomniałem wyżej na szczególną uwagę zasługuje język powieści i detale dotyczące wielu warstw społecznych. W mojej opinii jest to pozycja pozbawiona jakichkolwiek wad więc swoim więc swoim zwyczajem z całą stanowczością polecam tą pozycję i ruszam na kolejne poszukiwania, ale czy dotrzymam obietnicy dotyczącej jak największej ilości przeczytanych kryminałów retro jeszcze nie wiem ponieważ każdy jest zmienny ja też. 

niedziela, 28 stycznia 2024

Piotr Bojarski „Szmery”

 Piotr Bojarski „Szmery”


Wydawnictwo: Czwarta strona

Seria: Zbigniew Kaczmarek (Tom7)

Liczba stron: 319

ISBN:9788366278295



Powszechnie wiadomo, że moje doświadczenia z literaturą kryminalną zaczynają się od eksperymentów. Od pewnego czasu sporo miejsca poświęcam kryminałom retro. Zupełnym przypadkiem na mojej drodze pojawił się autor Piotr Bojarski i powieść „Szmery”. Mimo, że jest to pierwsze spotkanie z jego twórczością od pierwszych stron bardzo przypadł mi do gustu jego styl oraz niezwykle wciągająca akcja, o której spróbuje napisać kilka słów.

Wieczór z 31 czerwca na 1 lipca 1931 roku. Na Uniwersytecie w Poznaniu w tajemniczych okolicznościach zostaje uprowadzony światowej sławy matematyk i kryptolog Zdzisław Krygowski. Mężczyzna miał w zwyczaju spędzanie długich nocy na rozwiązywaniu szczególnie skomplikowanych zdań matematycznych. Stąd też nikogo nie dziwiło, iż naukowiec  opuszczał gabinet wyjątkowo późno. Przełom nastąpił wspomnianego czerwcowego wieczora. Nawet stróż będący akurat na nocnej zmianie nie dostrzegł momentu wyjścia mężczyzny z budynku uczelni. Jak się okazało następnego ranka Krygowskiego nie było, a jego gabinet nosił ślady brutalnego napadu. Sprawa tajemniczego zniknięcia trafia w ręce komisarza Zbigniewa Kaczmarka. W toku prowadzonego śledztwa wychodzi na jaw fakt świadczący, o tym że profesor uczestniczył w tajemniczym projekcie na zlecenie Polskiego Wywiadu. Instytucja na ten temat nie udziela żadnych informacji zasłaniając się tajemnicą państwową. Dochodzenie komplikuje zbliżające się ważne wydarzenie na skalę międzynarodową, do którego ma dojść w Poznaniu, a zaginiony wykładowca jest jednym z kluczowych gości. W tym miejscu możemy postawić sobie pytanie kto jest odpowiedzialny za zaginięcie Krygowskiego?. Czy Kaczmarkowi uda się odnaleźć naukowca?.

Podsumowując powiem, że Piotr Bojarski przygotowując się do stworzenia tej pasjonującej fabuły doskonale odrobił lekcje. Sporo miejsca poświęca ówczesnemu Poznaniowi jego budynkom, które zachowały się do dnia dzisiejszego funkcjonując pod inną nazwą, a także ulicom. Smaku dodają prawdziwe wydarzenia historyczne oraz związane z nimi postaci. Epoka jest tu również odwzorowana za pomocą szczególnie charakterystycznej poznańskiej gwary oraz zapożyczeń z języka niemieckiego. Nie sprawia to problemów w odbiorze lektury, gdyż autor dokładne tłumaczenia przedstawia w formie przypisów do tekstu. Jako fan kryminałów retro z Poznaniem w tle z całą stanowczością polecam tę pozycję, a sam zabieram się za kolejny kryminał i mam nadzieje, że będzie w stylu retro.

niedziela, 21 stycznia 2024

Mariusz Czubaj „Półmistrz"

 Mariusz Czubaj „Półmistrz"


Wydawnictwo: Znak Crime

Liczba stron: 320

ISBN: 9788324066261



„Półmistrz” to nie pierwsza powieść Mariusza Czubaja w moim czytelniczym dorobku. Sięgnąłem po nią z kilku powodów, po pierwsze chciałem dowiedzieć się jak wygląda kryminał retro z jego punktu widzenia, po drugie konsekwentnie realizuje założony na ten rok czytelniczy plan dotyczący jak największej liczby przeczytanych powieści we wcześniej wspomnianym klimacie. Jak zawsze pierwsze skrzypce w wyborze przeze mnie lektury odgrywa nazwisko autora oraz ciekawa okładka. Z doświadczenia wiedziałem, że Mariusz Czubaj to „dobra frma”, a okładka wpisywała się w klimat, którego szukam, więc poszedłem o krok dalej zwracając uwagę na pasjonujący opis. W tym miejscu postaram się przedstawić zarys fabuły.

Gdynia 6 sierpnia 1939 roku. Z lokalnego portu w swą kolejną podróż wypływa transatlantyk „Przyszłość”, jego portem docelowym ma być Buenos Aires w Argentynie.  W tym miejscu ma odbyć się międzynarodowa olimpiada szachowa. Tym samym wśród przypadkowych turystów znalazła się polska reprezentacja w tej dziedzinie sportu, w której skład weszli Savielly Tatarkower i Miedczysław Najdorf. Kolejną ważną postacią, która pojawiła się na kartach powieści był Witold Gombrowicz. Pisarz miał relacjonować przebieg olimpiady. Oprócz postaci autentycznych mamy tu spore grono fikcyjnych bohaterów z Edwardem Abramowskim na czele. Mężczyzna podaje się za filozofa zajmującego się teorią prawdy i przemocy. Większość czasu spędzonego na statku zajmuje mu obserwacja pasażerów. Jego obecność początkowo nie jest do końca jasna. Wokół jego osoby powstaje wiele historii spiskowych. Ponadto wśród pasażerek wyróżnia się młoda kobieta Nina, której towarzyszy tajemnicza ciotka oraz żona pewnego specjalisty Lusia. Ta nietypowa zbieranina osób zostaje zamknięta na trzytygodniowym rejsie. Pewnego dnia w jednej z kajut zostają znalezione zwłoki jednego z pasażerów, któremu w oko wbito pion szachowy. Co ciekawe poszukiwaniem sprawcy zajmuje się Edward Abramowski, który przy pomocy załogi statku próbuje odsunąć w czasie informacje o zaistniałym zdarzeniu. Niestety w tak nietypowym miejscu jak transatlantyk trudno jest długo utrzymywać tajemnice przed pasażerami. Okazuje się, że brutalne morderstwo to dopiero początek niepokojących wydarzeń.

Z punktu widzenia wszechwiedzącego narratora można odnieść wrażenie, że każdy z pasażerów miałby powód do popełnienia zbrodni. Utrudnia to znalezienie mordercy. Autor skutecznie myli tropy dzięki czemu najbardziej wprawiony czytelnik pogubi się w zawiłościach fabuły, która początkowo pozornie nie stwarzała możliwości do takiego obrotu sprawy z jakim mamy ostatecznie do czynienia. Poza tym autor w interesujący sposób przeplata fikcyjne wątki kryminalne z autentycznymi wydarzeniami historycznymi. Warto w tym miejscu zwrócić uwagę na Przewrót Majowy i dojście Sanacji do władzy z Piłsudzkim na czele, Porozumienie o współpracy Polski i Wielkiej Brytanii, Pakt Ribbentrop- Mołotow, a także informacja o wybuchu II Wojny światowej, która dotarła do uczestników rejsu zaraz po przybyciu do Argentyny.

„Półmistrz” to książka, w której każdy znajdzie coś dla siebie.  Jak na kryminał przystało jest tutaj wciągająca, nieoczywista intryga. Znajdziemy tu mnóstwo ciekawostek historycznych, o których wspomniałem wyżej oraz tych, które specjalnie pominąłem. Jest to książka warta docenienia za kunszt przejawiający się w oddaniu ducha epoki. Należy tu również wspomnieć o nieszablonowych bohaterach, którzy dostrzegają widmo zbliżającej się wojny i szukają swojego miejsca na ziemi, gdzie mogliby zacząć swoje życie od nowa. Powieść, mimo niespiesznej fabuły daje ogromną przyjemność z lektury, czyta się ją za zapartym tchem i choćby z tego powodu z całą stanowczością ją polecam, a sam pogrążam się w klimacie retro, a czas pokaże na co trafię w następnym poście.


niedziela, 7 stycznia 2024

Tomasz Duszyński „Glatz”

 Tomasz Duszyński „Glatz”


Wydawnictwo: Sine Qua Non

Seria: Glatz (tom1)

Liczba stron: 305

ISBN:9788381291903



Kończąc poprzedni wpis zastanawiałem się czym  zajmę się dalej. Pojawiły się pytania, o to w którą stronę iść? Czy dalej podróżować w towarzystwie Tomasza Duszyńskiego i kontynuować przygodę z kryminałem retro?. Czy pójść w zupełnie innym kierunku?. Ostatecznie postanowiłem zostać dalej w epoce, która mnie niezwykle pasjonuje. Pomogła mi w tym zasada, którą się kieruję w wyborze kryminałów, czyli przypadek. Skoro zrecenzowałem serię „Fenomen z Warszawy”, która jak się nie dawno okazało doczekała się kontynuacji. To zdecydowałem się sprawdzić jak wyglądały początki autora w stylu retro. Stało się to powodem dla, którego sięgnąłem po pierwszy tom serii „Glatz”. Książka nosi ten sam tytuł co seria. Nawiązuje on do sennego miasteczka na peryferiach Śląska wydawałoby się dalekiego od centrum europejskich wydarzeń. Położenie nie świadczy, o tym że nie mogłoby tam dojść do zdarzenia, o którym usłyszy cała Europa

Dla potrzeb recenzji użyję polskiej nazwy „Glatz”, czyli Kłodzko, gdzie wiosną 1920 roku profesor miejscowego liceum wracający pod wpływem alkoholu z mocno zakrapianej imprezy urodzinowej przechodząc przez most natrafia na filarach na  rozwieszone zwłoki mężczyzny. Stan ciała wskazuje na stosowanie bezlitosnych tortur. Z czasem okazuje się, że kilka dni wcześniej na jednej z najbardziej uczęszczanych ulic miasta zastrzelono wysokiego rangą oficera. W związku z tymi wydarzeniami władze miasta decydują się poprosić o pomoc wojskowego śledczego kapitana Wilhelma Kleina, który do Kłodzka przyjeżdża prosto z Berlina. Jest to osoba kontrowersyjna ze względu na tajemniczą przeszłość oraz rodzaj prowadzonego dochodzenia. Ma około trzydziestu lat widać u niego objawy tego co dziś nazywamy stresem bojowym. Próbuje sobie z nim radzić za pomocą coraz większych dawek morfiny.  Pomimo silnego uzależnienia sztukę dedukcji opanował do perfekcji, jest niezwykle spostrzegawczy i ostrożny, nie boi się podejmowania trudnych decyzji, nie ma oporów przed stosowaniem przemocy fizycznej oraz uczestnictwem w pościgach samochodowych. Kapitan Klein na prośbę burmistrza tworzy grupę operacyjną niezbędną do rozwiązania sprawy. Zespół ten składa się z dwóch asystentów. Pierwszym został wachmistrz Koschella. Prywatnie mąż i ojciec ze skłonnością do nadużywania alkoholu. Przez uzależnienie nikt nie wierzy w jego zdolności tym samym nie prowadzi, żadnych istotnych spraw. Zdaniem przełożonych idealnie nadaje się do współpracy z kapitanem. Dzięki intuicji Kleina okazuje się, że Koschella posiada tak zwany szósty zmysł niezbędny w pracy na ulicy zna się na ludziach oraz zna ludzi i umie z nimi współpracować. Kolejnym współpracownikiem śledczego został Jürgen Roth. Nie był specjalnie przydatny przełożonym, ponieważ ich zdaniem ze względu na wiek nie posiadał wymaganego doświadczenia wymaganego do pracy w policji. Jedyne do czego się nadawał to przepisywanie raportów na maszynie do pisania. Dzięki Kleinowi chłopak dostaje szanse na pokazanie swoich prawdziwych umiejętności. Z czasem okazuje się, że jest świetnym strzelcem i doskonałym kierowcą. Jak widać partnerzy Kapitana nie cieszą się dobrą opinią to samo tyczy się samego oficera. Ten stosunek stron zaangażowanych w rozwiązanie zagadki dotyczącej niewyjaśnionych morderstw przeradza się z czasem w niezdrową rywalizację. W tym konflikcie Roth zacznie pełnić rolę podwójnego agenta, którego zadaniem będzie informowanie policji o postępach w śledztwie prowadzonym przez Kleina. W tym miejscu możemy podstawić sobie pytanie dotyczące przebiegu śledztw obydwu zespołów?. Ciekawe jest również to czy istnieje punkt wspólny łączący te dwa na pozór różne zdarzenia?. Czy ofiar będzie więcej. Odpowiedź na te intrygujące pytania na pewno znajdziecie na kartach tej powieści.

Ważnym elementem, o którym do tej pory nie wspomniałem jest pierwiastek kobiecy. Przedstawicielką płci pięknej jest tutaj Agnes, kobieta z wykształceniem medycznym. Nie do końca wiadomo czy, jest pielęgniarką, czy może lekarzem. Z racji okresu w jakim przyszło żyć bohaterom powieści bardziej prawdopodobna byłaby teza iż kobieta jest jednak pielęgniarką. Wspomniana niewiasta poniekąd staje się nieformalnym członkiem grupy dochodzeniowej chociażby z powodu, że w wielu sytuacjach towarzyszy Kleinowi. Jest to osoba o trudnym do odgadnięcia stylu bycia, cechuje ją niezwykła tajemniczość. Co bardzo przyciąga asystenta policyjnego Rotha.

W książce został doskonale ukazany klimat epoki. Autor zwraca uwagę na coraz intensywniej powstające ruchy narodowościowe oraz ich programy polityczne zmierzające w kierunku nacjonalistycznym, którego zadaniem jest odbudowa potęgi Rzeszy Niemieckiej, próbującej podnieść się z upadku jakiego doświadczyła po zakończeniu Wielkiej Wojny.  Widoczny staje się podział społeczeństwa, które żyło do tej pory pod tym samym szyldem. Mniejszości do tej pory akceptowalne stały się głównym celem organizacji politycznych ubiegających się o władzę. Dotyczy to osób o odmiennym wyznaniu religijnym, kulturze oraz orientacji  seksualnej, która w brew pozorom odgrywa tu znaczącą rolę.  

Podsumowując rozważania na temat powieści Tomasza Duszyńskiego „Glatz” przyznam, ze jest to jedna z najszybciej przeczytanych przeze mnie w ostatnim czasie powieści kryminalnych. Autor genialnie ukazuje ducha epoki z towarzyszącymi mu przemianami społeczno-politycznymi. Zgrabnie łączy zrywy narodowościowe z fikcyjną historią kryminalną. Każdy wielbiciel gatunku znajdzie tu coś dla siebie począwszy od pasjonującego śledztwa detektywistyczne oraz co może wydawać się dziwne jeżeli chodzi o ilość samochodów w tamtym okresie zapierającego dech w piersi pościgu. Dzięki elementom  narodowościowym mamy możliwość poznać obyczaje ówczesnej ludności Kłodzka.  Na koniec swoim zwyczajem książkę polecam, a sam nie wiem jeszcze w jakim miejscu i czasie się znajdę jedno jest pewne będzie to kryminał.

 

sobota, 6 stycznia 2024

Tomasz Duszyński „ Człowiek z celuloidu”

 Tomasz Duszyński „ Człowiek z celuloidu”


Wydawnictwo: Sine Qua Non

Seria: Fenomen z Warszawy (Tom2)

Liczba stron: 329

ISBN:9788383300399



Dzięki Tomaszowi Duszyńskiemu i  powieści „ Człowiek z celuloidu” postanowiłem pozostać jeszcze jakiś czas w Warszawie. Mamy rok 1934 coraz wyraźniej widać obserwując przemiany polityczne nieuchronnie zbliżającą się wojnę. Życie kulturalne mimo to ma się całkiem dobrze. Od zakończenia poprzedniej części serii minęło zaledwie cztery lata. To wystarczyło, aby zauważyć dominującą rolę kina nad popularnym do tej pory teatrem. Początkujący aktorzy również coraz częściej wiążą swoją przyszłość z kinem. Takie pragnienie miały dwie młode aktorki, które w poszukiwaniu doświadczenia i sławy przyjechały do Warszawy. Zaraz po przybyciu na miejsce otrzymały angaż w atelier „Sfinksa”, gdzie podczas kursu aktorskiego dochodzi do nietypowej zbrodni. Początkujący aktorzy zostali otruci przy użyciu substancji niewiadomego pochodzenia, ich zwłoki ułożone w nienaturalny sposób. Na zwłokach reżysera znaleziono okultystyczne symbole. W związku z tym przełożeni komisarza Wróbla decydują się ściągnąć z Łodzi specjalistę od tego typu zjawisk. Policjant nie jest tym faktem specjalnie zadowolony. Jego oceny sytuacji w jakiej się znalazł nie poprawia zetknięcie z nowoprzybyłym gościem. Jak się okazuje mężczyzna przyjechał w towarzystwie dziwnego osiłka, który do nikogo się nie odzywał. Wspomniany specjalista okazał się człowiekiem nie przyjemnym w obyciu, który zawłaszczył sobie wszelkie prawa do toczącego się śledztwa. Wróbel widząc to w jakim kierunku zmierza sprawa odczuwając nieustające zmęczenie związane z natłokiem obowiązków postanawia odpuścić i odpocząć. Na relaks nie pozwoliła mu treść artkułu prasowego, której tematem był seans filmowy, który został przerwany przez wklejkę z innego filmu. W tym momencie komisarz dochodzi do pewnych wniosków. Aby skorelować poprawność swoich domysłów z rzeczywistością prosi o pomoc nad śledztwem literata, krytyka filmowego Antoniego Słonimskiego. Mężczyźni wspólnie rozpoczynają poszukiwanie wskazówek  we wcześniejszych dziełach filmowych, które mogłyby przybliżyć ich do rozwiązania zagadki zbiorowego zabójstwa. Poszlaki pojawiające się w toku prowadzonego śledztwa w nie typowy sposób zaczynają się koncentrować wokół ikony przedwojennego kina, bożyszcza kobiet Eugeniusza Bodo oraz związanego z nim środowiska filmowego. W tym miejscu możemy sobie postawić pytanie o punkty wspólne łączące największego celebrytę dwudziestolecia międzywojennego z makabryczną zbrodnią?. Komu mogło zależeć na zniszczeniu reputacji artysty?.

W „ Człowieku z celuloidu” możemy zauważyć wiele podobieństw do wcześniejszej części powieści. Tak jak poprzednio język został dostosowany do wymogów epoki. Charakterystyczne dla tej serii stało się wpisanie autentycznych postaci w fikcyjne wydarzenia. Możemy się nawet dowiedzieć, że sam Marszałek Piłsudski był ogromnym entuzjastą kina. Autor wspomina również o stowarzyszeniach literackich mających wpływ na środowisko filmowe. Przedstawia ich zwyczaje i sposób spędzania czasu. W dobie powszechnej cyfryzacji dawna fascynacja przemysłem filmowym to tylko zamierzchły relikt przeszłości. To na co kiedyś potrzeba było kilku walizek, które stanowiły powiew luksusu i postępu w kinematografii dziś wystarczy drobny nośnik cyfrowy, który można w całości zmieścić w jednej dłoni. To co zostało niezmienne w przemyśle filmowym to obecność wielkich wytwórni filmowych powstałych w latach trzydziestych ubiegłego stulecia. Instytucje te ulegają ciągłym przemianom, ale wciąż przyświeca im ta sama idea.

Książkę tą jak i poprzednią czyta się lekko szybko i przyjemnie. Akcja prowadzona jest bardzo dynamicznie. Przez większość czasu skupia się wokół śledztwa prowadzonego przez Wróbla i Słonimskiego. Znajdziemy tu wiele interesujących dialogów na tematy blisko związane z kinematografią

Z biegiem czasu w życiu bohaterów pojawiły się spore zmiany. Postać Stefana Ossowieckiego odeszła na dalszy plan. Natomiast komisarz Antoni Wróbel związał się ostatecznie z aktorką Heleną Winiarską, która dotychczas stanowiła niedościgniony obiekt jego zainteresowań. Wszystko wskazuje na to, że tworzą udany związek. Tak jak wspomniałem wyżej mężczyzna coraz bardziej odczuwa skutki wypalenia zawodowego. Czego przejaw stanowią myśli o porzuceniu pracy i przejściu na zasłużoną emeryturę.

Podsumowując przyznam, ze warto było pozostać jeszcze na chwilę w Warszawie, dzięki „Człowiekowi z celuloidu”. Kolejny raz trafiłem na pasjonująca intrygę kryminalną, której nie trzeba było tak jak poprzednio odrywać od ziemi. Sposób prowadzenia akcji z zastosowaniem wielu nie oczekiwanych zwrotów i zawieszeń w interesujący sposób podkręcających i tak szybkie tępo bardziej pobudza napięcie u potencjalnego czytelnika. Czytając powieść Duszyńskiego nie sposób się nudzić. Uwagę w tej recenzji pewnie zwraca to, że przeczytałem obydwa tomy we właściwej kolejności co dało mi pełny obraz epoki ukazany przez autora. Przyznam się tylko do tego, że ominąłem słuchowisko, które stało się podstawą do powstania serii. Obiecuję ten fakt nadrobić, a książkę jak zawsze polecam, a sam zaczynam szukać czegoś co przyniesie los. Może to znowu będzie Duszyński i kryminał retro tego nie wiem czas pokarze.

piątek, 5 stycznia 2024

Tomasz Duszyński „Fenomen z Warszawy”

 Tomasz Duszyński „Fenomen z Warszawy”  


Wydawnictwo: Sine Qua Non

Seria: „Fenomen z Warszawy” (Tom1)

Liczba stron: 367

ISBN: 9788382104837



Postanowiłem was drodzy czytelnicy zabrać w kolejną podróż kryminalną w stylu retro. Tym razem za sprawą powieści Tomasza Duszyńskiego „Fenomen z Warszawy” wybierzemy się do przedwojennej stolicy. Na wstępie powiem, że jest to moje pierwsze książkowe spotkanie z autorem. Do tej pory miałem okazję spotkania z nim podczas targów książki, w których uczestniczyłem jako obserwator.

Akcja powieści rozpoczyna się w Warszawie, gdzie po niedawno odzyskanej  niepodległości zaczyna się rozwijać życie kulturalne i towarzyskie stołecznych elit. Coraz bardziej staje się odczuwalny powiew zachodnich wpływów. Ówcześni celebryci ulegają zauroczeniu parapsychologią, która do tej była szerszemu gronu nie znana. Mam tu na myśli wszelkiego rodzaju zjawiska nadprzyrodzone. Jedno co pozostaje nie zmienne to otaczająca szara rzeczywistość oraz towarzysząca jej przestępczość. W tym miejscu poznajemy Komisarza Antoniego Wróbla, który od pół roku usiłuje rozwikłać sprawę bestialskich morderstw dokonywanych na młodych kobietach. Wstępna analiza na miejscach zdarzeń świadczy o tym, że sprawcą za każdym razem jest ta sama osoba, która pozostawia ciała z odciętymi głowami oraz zaszytymi ustami. Sposób w jaki zostają zadawane rany wskazuje na to, iż robi to osoba obeznana z tajnikami medycyny. Śledztwo od dłuższego czasu stoi  w martwym punkcie. Przełomowym momentem staje się zbrodnia dokonana na córce wpływowego przedsiębiorcy, a także naciski opinii publicznej. W związku z czym komisarz dostaje polecenie służbowe zgłoszenia się po pomoc do inżyniera Stefana Ossowieckiego. Z  racji swojego racjonalnego stosunku do życia i metod śledczych mężczyzna podchodzi do tego pomysłu z pewną rezerwą ponieważ wspomniany inżynier znany jest powszechnie jako medium i specjalista w dziedzinie parapsychologii. Z czasem początkowo trudna współpraca zaczyna przynosić oczekiwane rezultaty. W toku śledztwa zaczynają pojawiać się punkty wspólne łączące wszystkie morderstwa. Jak w każdej tego typu historii niezbędna będzie współpraca z przedstawicielami warszawskiego półświatka.

Po krótkim nakreśleniu fabuły postaram się napisać coś na temat konstrukcji oraz sposób w jaki autor wpisuje się w styl retro. W miarę możliwości zrobię to na zasadzie porównań do niedawno opisanej powieści Ryszarda Ćwirleja „Ofiara twoim przeznaczeniem” napisanej również w stylu retro. Pierwsze co od razu rzuca się w oczy to możliwość zwiedzania miast, gdzie toczy się akcja powieści. Różnica polega na dbałości o szczegóły Duszyński nie poświęca tyle miejsca charakterystyce miejsc, w których umieszcza bohaterów. Pozwala im wejść do restauracji lub teatru, ale nie koncentruje się na menu serwowanym w restauracja ani wystroju teatru. Jedno co łączy obydwu autorów to szczegółowy opis miejsc rządzonych przez lokalne środowisko przestępcze. W przypadku „Fenomenu z Warszawy będzie to słynny stołeczny Karcelak, którego królem jest słynny przestępca, a zarazem stołeczny radny Tata Tasiemka.

Jeżeli chodzi o język jest on doskonale dostosowany do określonych warstw społecznych. Miejscami da się słyszeć określenia, które współcześnie nazwać warszawską gwarą. Dzięki  temu zabiegowi możemy zaobserwować różnice w posługiwaniu się językiem polskim wtedy, a tym z którym mamy do czynienia w obrębie miasta stołecznego współcześnie. Nie wiem jak kwalifikować samego sprawcę, czy na plus czy na minus. W większości kryminałów nie tylko retro autorzy stawiają sprawcę na pierwszym planie początkowo nie mówiąc kto nim jest. Tutaj w żaden sposób czytelnik nie ma możliwości wydedukowania potencjalnego mordercy. Autor poza modus operandi nie pozostawia żadnych wskazówek ułatwiających jakąkolwiek identyfikację. Tym samym wydaje się zbędna pojawiająca się gdzieś w środku książki jego wypowiedź.

Podczas lektury „Fenomenu z Warszawy” moją uwagę zwróciły nazwiska autentycznych postaci świata kultury, literatury i polityki za przykład podam Witkacego, Piłsudskiego oraz Ćwiklińską. Ciekawym zabiegiem jest pojawienie się Ćwieka i Małeckiego, czyli kolegów po piórze autora w zupełnie odmiennej roli od tej z jakiej słyną współcześnie. Jeśli chodzi o konstrukcję bohaterów opiera się ona na zasadzie podobieństw i różnic do tego co już gdzieś kiedyś w literaturze się pojawiło. Wyjątek stanowi osoba inżyniera Stefana Ossowieckiego. To osoba mocno oderwana od rzeczywistości, mimo to nie pozbawiona manier, w towarzystwie stanowi przykład dżentelmena. Człowiek oderwany od rzeczywistości. To określenie sprawiło mi nie lada problem. Początkowo nie wiadomo było jak go zakwalifikować, czy posiadał umiejętności służące stanowiące rozrywkę dla znudzonych elit, czy rzeczywiście posiada nadprzyrodzone zdolności. Umiejętności inżyniera w książce posłużyły do stworzenia całkiem przyzwoitej intrygi kryminalnej z dość skomplikowaną zagadką.

Podsumowując rozważania na temat „Fenomenu z Warszawy” przyznam, że tak jak Komisarz Antoni Wróbel w życiu jestem realistą, tak więc elementy dotyczące zjawisk paranormalnych w kryminale sprawiły mi nie lada problem, do którego udało mi się ostatecznie przyzwyczaić i z przyjemnością dobrnąć do końca opowieści. Tak też mimo drobnej przeszkody swoim zwyczajem książkę oczywiście polecam, a sam spróbuję jeszcze na chwilę pozostać w klimacie retro.

środa, 3 stycznia 2024

Ryszard Ćwirlej „Ofiara twoim przeznaczeniem”

 Ryszard Ćwirlej „Ofiara twoim przeznaczeniem”


Wydawnictwo: Czwarta Strona

Seria: Antoni Fisher (Tom8)

Liczba stron: 360

ISBN: 9788367815802



Poprzedni post zakończyłem stwierdzeniem iż wybieram się w kolejną kryminalną podróż. Nie przypuszczałem, że będzie związana z tak odległą zmianą czasu, miejsca i akcji.  Tym razem wybieram się do Poznania i Bydgoszczy przenoszę się  tam za sprawą jak na razie ostatniej części serii, której bohaterem jest komisarz policji Antoni Fisher. Mam tu na myśli powieść Ryszarda Ćwirleja „Ofiara twoim przeznaczeniem”

Miejsce i czas akcji to Poznań w roku 1931, gdzie znaleziono skradziony podczas niemieckich operacji wojennych na terenie Belgii obraz z podobizną Matki Boskiej. Żołnierze niemieckiej armii dokonujący zuchwałej kradzieży zdawali sobie sprawę z tego, że obraz sam w sobie stanowi ogromną wartość. Chociażby z powodu iż został namalowany przez Brueggel’a na samym początku kariery więc postanawiają go ukryć i wrócić po niego wrócić. Niestety tak się nie staje. Dzieło sztuki zostaje odnalezione po pewnym czasie i innych okolicznościach. Zadaniem Antoniego i jego wywiadowców będzie odnalezienie kościoła, z którego skradziono cenne znalezisko. Niestety nie będzie to jedyny kłopot komisarza, ponieważ przemyt w mieście kwitnie w najlepsze. W związku z czym przy torach kolejowych nie daleko granicy z  Niemcami zostaje znaleziony martwy drobny złodziej i przemytnik Marian Grzelak.  W Tej części nie zabraknie dobrze znanego mistrza złodziejskiego fachu Tolka Grubińskiego i jego bandy. Mężczyzna podczas plądrowania luksusowego mieszkania zostaje złapany przez policję. Natomiast jego wspólnikom udaje się uciec. Z czasem okazuje się, że palce w zatrzymaniu Tolka maczał stróż kamienicy, w której znajdowało się rabowane mieszkanie. Złodziej dzięki pomocy kompanów i rozległym znajomościom w Dyrekcji Policji za kratami nie spędził zbyt wiele czasu. Po opuszczeniu zakładu karnego otrzymuje propozycję opłacalnego interesu związanego z przemytem materiałów budowlanych i rozbudową niemieckiej infrastruktury obronnej wzdłuż granicy, a wojsko miało być gwarantem wypłacalności. Te działania wzbudziły zainteresowanie delegatury wywiadu, czyli słynnej „Dwójki” oraz jej szefa Żychonia

Komisarz Antoni Fisher mimo natłoku obowiązków przyjmuje propozycję przyjęcia misji  w Bydgoszczy. Po przybyciu na miejsce zostaje zaskoczony spotkaniem ze swoim przełożonym z Czasów Wielkiej Wojny majorem Richardem Böhmem, który przyjechał do miasta jako szef niemieckiej delegacji handlowej. Podczas nieformalnego spotkania komisarza z Böhmem mężczyźni wspominają zdarzenie z czasów wojny, gdzie Fisher ratuje życie pewnego młodego gońca, którego działania po wojnie odcisnęły się piętnem na historii świata. Gdyby komisarz poznał tego człowieka później z pewnością zastrzeliłby go jako pierwszy. Niestety tak się nie stało bo od przeznaczenia nie da się uciec.

Następnego dnia rano szef niemieckiej delegacji handlowej zostaje znaleziony martwy w swoim apartamencie hotelowym, a komisarza Fishera uznano za potencjalnego sprawcę zdarzenia.

Przy każdej recenzowanej przeze mnie powieści Ćwirleja nie mogę się oprzeć, żeby nie zwrócić uwagi na dbałość o szczegóły. Oprócz opisów miast, w których toczy się akcja powieści autor sporo miejsca poświęca wystrojom lokali, barów, restauracji i serwowanych tam daniom. Są to również miejsca, w których prowadzono poważne interesy. Autor opierając się na rzetelnych materiałach źródłowych ukazujących przemiany społeczno- polityczne nie stroni od sporej dawki humoru. Przykład humoru może tu stanowić opis przyszłych kandydatów na policjantów dla których zdobycie matury graniczy z cudem. Nawet ci adepci, którym ostatecznie udało się dostać do służby z czasem zmieniają o niej zdanie co w konsekwencji daje powód do niepohamowanego śmiechu.

Podsumowując rozważania na temat powieści Ryszarda Ćwirleja „Ofiara twoim przeznaczeniem” powiem, że seria cała seria z Antonim Fisherem to  mój pierwszy kontakt z kryminałami w stylu retro. Do tej pory interesowały mnie przemiany społeczno-polityczne tamtego okresu. Nie zdawałem sobie sprawy, że można o tak istotnych sprawach pisać w sposób lekki, łatwy i przyjemny bez zbędnego wikłania się w szczegóły nakreślić istotne wydarzenia dwudziestolecia międzywojennego przy pomocy fikcyjnej historii i bohaterów. Książkę jak zawsze polecam, a sam zabieram się za poszerzanie wiedzy na temat kryminałów w stylu retro.


wtorek, 2 stycznia 2024

Ryszard Ćwirlej „Tęczowa dolina”

Ryszard Ćwirlej „Tęczowa dolina”


Wydawnictwo: Harde

Seria: Marcin Engel (Tom2)

Liczba stron: 352

ISBN: 9788367502801



W poprzednim poście obiecywałem regularnie zamieszczać recenzje nowo przeczytanych kryminałów. Tym razem postanowiłem sięgnąć  po książkę autora, którego jestem ogromnym fanem. Mam tu na myśli Ryszarda Ćwirleja i powieść „Tęczowa Dolina”. Zanim zagłębiłem się w kolejną fascynującą historię moją uwagę zwróciła okładka, a w szczególności logo wydawnictwa Harde, które zdecydowało się wydać tą powieść. Miałem pewnego obawy co do tego stanu rzeczy,  ale na szczęście  okazały się bezpodstawne. Po przeczytaniu kilku pierwszych stron mimo tej zmiany ponownie poczułem się jak w domu. Autor jak to ma w zwyczaju łączy trzy pozornie różne historie w spójną całość. Punktem wyjścia staje się tajemnicze zaginięcie pracownika pewnej warszawskiej korporacji pracującego nad ważnym projektem dla zagranicznego inwestora. Ta sprawa swój finał znajduje stosunkowo szybko. Mężczyzna zostaje znaleziony przez gospodarza apartamentowca, w którym mieszkał z raną postrzałową głowy. Jak zawsze w takich sytuacjach rodzą się pytania o motyw i sprawcę, a odpowiedź na te pytania musi znaleźć komisarz Franciszek Kaczmarek. Kolejną sprawę, o której wspomniałem wyżej rozwiąże emerytowana oficer  Milicji Obywatelskiej pozytywnie zweryfikowana po przemianach ustrojowych będąca jednocześnie babcią komisarza. Kobieta udaje się do Chłopów niewielkiej miejscowości nad polskim morzem, gdzie zostaje poproszona przez przyjaciela z czasów służby Bronisława Cieślaka o pomoc w znalezieniu powodu, dla którego  zmarła ciotka, z którą nie utrzymywał kontaktów przepisała mu cały swój majątek. Gdyby fabuła już w tym momencie wydawała się mało skomplikowana to powiem, że w tym miejscu Ćwirlej wprowadza dodatkowy wątek. Dotyczy on tajemniczego zaginięcia zamieszkałego w powojennym bunkrze znajdującym się w pobliżu Ustronia Morskiego  uzdrowiciela- ojca Bernarda. Znachora odwiedzają  ludzie z całego kraju licząc na cudowne ozdrowienie. Mężczyzna zasłynął dzięki stosowaniu cudownej mikstury oraz dzięki temu, że za swoje usługi nie brał wynagrodzenia. Potencjalną opłatę za pomoc kazał swoim pacjentom przekazywać na pobliski kościół. Oprócz cudownego specyfiku zalecał modlitwę ponieważ jego zdaniem to ona miała prawdziwą moc uzdrawiania. Obecność cudotwórcy z czasem staje się obiektem zainteresowania mediów.  Dzięki staraniom lokalnej dziennikarki, której udało się namówić ojca Bernarda na wywiad. Do Ustronia Morskiego z Warszawy przyjeżdża ekipa jednej z komercyjnych stacji telewizyjnych. Jak się okazuje za wywiad odpowiada nieprzypadkowy dziennikarz śledczy Marcin Engel. Mężczyznę zdąrzyliśmy poznać w poprzedniej części serii, gdzie był jeszcze studentem i wynajmował pokój w mieszkaniu, którego właścicielką  była nie kto inny jak babcia Matylda. Niestety Marcinowi nie udaje się przeprowadzić wywiadu z tajemniczym uzdrowicielem. Okazuje si e, zamiast wywiadu będziemy mieli do czynienia z dziennikarskim śledztwem w sprawie dotyczącej zaginięcia. W tym miejscu pojawia się prośba o pomoc w rozwiązaniu zagadki skierowana do babci Matyldy. Kobieta ze względu na bliską znajomość z dziennikarzem przerywa wspólny wyjazd z Bronkiem i przyjeżdża do Ustronia służyć radą i wsparciem. Tego jak zakończyła się ta zagmatwana historia dowiecie się po przeczytaniu książki.

Jedno co mogę powiedzieć to to, że Ryszard Ćwirlej kolejny raz udowadnia iż możliwe jest połączenie kilku zupełnie odmiennych historii w jedną spójną całość. Udaje mu się to również dzięki zastosowaniu sporej dawki nienachalnego humoru. Jest on doskonale wbudowany w konstrukcje bohaterów. Doskonałym przykładem tego stanu rzeczy jest postać babci Matyldy, która swoją postawą stwarza przeciwieństwo stereotypowej emerytki. Między innym dlatego, że jest osobą nie wierzącą i nie praktykującą. Oprócz tego bardzo chętnie korzysta z nowych technologii. Jej zupełnym przeciwieństwem jest Bronisław Cieślak, który jest podręcznikowym przykładem emeryta. Uśmiech na ustach budzi także nieporadność uczuciowa Marcina Engela. Autor osiągnął mistrzostwo kreując postaci lokalnych stróżów prawa, których mentalność zatrzymała się w głębokim PRL-u, czyli w czasach świetności MO.

Jako fan twórczości Ryszarda Ćwirleja muszę przyznać, że „Tęczowa Dolina” to doskonała kontynuacja świetnie zapowiadającej się serii. Mimo zmiany wydawnictwa autor w dalszym ciągu trzyma poziom do, którego przyzwyczaił stałych czytelników. Ta powieść to pewnego rodzaju kontynuacja ze względu  na bohaterów stanowi ona jednak zupełnie odrębną opowieść, która z pewnością przyciągnie nowych odbiorców. Dla mnie w powieściach Ćwirleja, ważną rolę stanowią szczegółowo przedstawione miejsca akcji oraz barwna fabuła poruszająca w zabawny sposób istotne kwestie. Choćby z tych kilku powodów polecam z całą stanowczością „Tęczową Dolinę”, a sam wyruszam w kolejną kryminalną podróż.  

poniedziałek, 1 stycznia 2024

Małgorzata Rogala „Kwestia winy”

 Małgorzata Rogala „Kwestia winy”


Wydawnictwo: Czwarta Strona

Seria: Agata Górska i Sławek Tomczyk (tom8)

Liczba stron: 336

ISBN: 9788366657922



W ostatnim czasie doszedłem do wniosku, że potrzebuje urlopu od pracy zawodowej i piętrzącej się papierologii. Miało to również drugie dno. Postanowiłem skorzystać z wolnego czasu i nadrobić zaległości recenzenckie. Na czytanie zawsze chwila się znajdzie z pisaniem nie jest tak łatwo dlatego postanowiłem chwycić się urlopu niczym tonący brzytwy stosując zasadę nie chcę ale muszę. Przyznam, że aktywnie zagospodarowuje czas pisząc kolejne teksty. W tym poście postaram się bliżej przyjrzeć ósmej części serii z Agatą Górską i Sławkiem Tomczykiem, czyli „Kwestii winy”. Tak jak wspomniałem  kończąc recenzję „Cichej nocy” Małgorzata Rogala wpisuje naszych ulubionych bohaterów w nową rolę. Zostają oni po raz pierwszy w życiu rodzicami. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie przytrafiły im się bliźniaki. W momencie kiedy je poznajemy mają ukończone pięć lat i ściśle ugruntowane plany na przyszłość. Jaś zamierza zostać słynnym youtuberem natomiast Małgosia marzy o karierze w „firmie”. W życiu siostry Sławka Kingi zachodzą również zmiany. Dziewczyna wbrew naciskom brata i jego partnerki postanawia związać swoją przyszłość z pracą w policji. Ich życie rodzinne miało przełożenie na relacje służbowe. To co w życiu osobistym ich połączyło doprowadziło d rozłąki w pracy. Mimo rozłąki spotkają się ponownie próbując odnaleźć punkt wspólny łączący dwie potencjalnie różne sprawy kryminalne. Pierwsza z nich dotyczy zabójstwa ich kolegi po fachu, policjanta z wieloletnim, nienagannym przebiegiem służby, lubianego przez współpracowników. Wspomniany Jakub Drzewiecki policjant drogówki, zostaje znaleziony na parkingu nieopodal domu z kilkoma śmiertelnymi ranami kłutymi. Przy zwłokach sprawca zostawia figurkę z klocków Lego. Do rozwiązania tej sprawy zostają zadysponowani Tomczyk i Gniewosz, których zadaniem będzie odnalezienie sprawcy. Tydzień później w jednym z warszawskich parków podczas joggingu zostaje napadnięty i zamordowany przy użyciu szklanej butelki Hubert Kamiński właściciel, agencji reklamowej. Górska i  Chudecki na miejscu przestępstwa znajdują miniaturową futbolówkę. W przeciwieństwie do poprzedniej ofiary Kamiński nie mógł szczycić się dobrą opinia wśród współpracowników. W tym miejscu możemy sobie postawić sobie pytanie o to czy mają one punkt wspólny skoro element zawodowy można z góry wykluczyć?. Czy dwóm parom policjantów uda się rozwiązać sprawy, znaleźć punkt wspólny oraz identyfikować sprawcę i doprowadzić przed wymiar sprawiedliwości?.

Nie mogłem się doczekać na kolejne trudne śledztwo z udziałem Agaty i Sławka. Tak jak wspomniałem wyżej w momencie, gdy spotykamy ich ponownie stają się rodzicami. Starają się połączyć pracę zawodową z wychowaniem dzieci. Patrząc na to ile kłopotów sprawiają im Jaś i Małgosia dochodzę do wniosku, że kolejna sprawa kryminalna daje im możliwość na chwilę odpoczynku od absorbujących dzieci. Z drugiej strony nawet podczas zwykłych domowych obowiązków nie zapominają o pracy. Autorka oprócz wciągającej intrygi kryminalnej oraz rodzinnej sielanki stawia silny nacisk na istotny aspekt społeczno-obyczajowy. Tym razem pierwsze skrzypce odgrywa powszechne współcześnie zjawisko przemocy domowej. Wszyscy sprawcy posiadają dwie twarze. Jedną przeznaczoną dla opinii publicznej. Natomiast ta druga naznaczona nie rzadko brutalnością i okrucieństwem przeznaczona jest wyłącznie dla najbliższych. Potencjalne ofiary boją się przyznać do tego co spotyka je w „ domowym zaciszu”. Nawet gdy uda im się przełamać i powiedzieć o przemocy jaka je dotyka w większości przypadków spotykają się z niezrozumieniem. W przekonaniu opinii publicznej przemoc domowa psychiczna i fizyczna dotyczy środowisk patologicznych. Niestety rzeczywistość jest zupełnie inna problem ten dotyka również rodzin, po których nikt by się tego nie spodziewał, tym samym ma on dużo bardziej drastyczny przebieg niż w tzw. Patologii. Mogę ten temat jeszcze długo rozwijać, ale nie o to tu chodzi.  Ważne jest, że autorka po raz kolejny nie stroni od trudnych tematów, łącząc je z wciągającą fabułą interesującymi bohaterami dodaje do tego świetny styl i celne uwagi

Na koniec powiem tyle, że „Kwestia winy” to obowiązkowa lektura dla osób, którym nie obce jest zjawisko przemocy domowej oraz dla tych, którzy chcą poznać konsekwencje tego zjawiska. Książkę jak zawsze polecam i zaczynam poszukiwania kolejnego pasjonującego polskiego kryminału. 

niedziela, 31 grudnia 2023

Małgorzata Rogala „Cicha Noc”

 Małgorzata Rogala „Cicha Noc”


Wydawnictwo: Czwarta strona

Seria: Agata Górska i Sławek Tomczyk (Tom7)

Liczba stron: 312

ISBN: 9788366431539 


O ile mnie pamięć nie myli to chyba mój pierwszy kontakt z powieścią okołoświąteczną. Zrobiłem to z trzech powodów po pierwsze mimo tego, że tak jak wspomniałem w poprzednim poście Święta się skończyły, po drugie chciałem przedłużyć za wszelką cenę klimat związany z przygotowaniami do tego wydarzenia, a po trzecie kiedyś musi być ten pierwszy raz z klimatem Bożonarodzeniowym  wpisanym w klasyczny kryminał. Wnioskując po tytule kolejnej części serii autorka swój pierwszy raz ma za sobą.

Fabuła rozpoczyna się kilka dni przed Świętami Bożego Narodzenia. Agata i Sławek zostają rozdzieleni. Mężczyzna zostaje wysłany na szkolenie do Budapesztu natomiast jego partnerka zostaje przydzielona do rozwiązania sprawy morderstwa reżysera odpowiedzialnego za sukces reality show „Nowe życie”.  Mogłoby się wydawać, że mordercą  jest każda z siedmiu osób obecnych na przyjęciu, które odbyło się po premierze ostatniego odcinka programu telewizyjnego. Niestety są to tylko przypuszczenia ponieważ w toku prowadzonego śledztwa nie wychodzą na jaw żadne motywy ani poszlaki.  Jedno co udało się ustalić to to, że zmarły mężczyzna został otruty. Tym razem Agata w towarzystwie Chudeckiego stara się jak najszybciej rozwiązać zagadkę, aby zdążyć przed zbliżającymi się Świętami. Pracy kobiecie nie ułatwia samopoczucie, na które mają również wpływ otrzymywane pogróżki. Nie są to niestety jedyne problemy policjantki, z którymi musi się zmierzyć. Oliwy do ognia dolewa wchodząca w dorosłość siostra Tomczyka Kinga. Dziewczyna odwołuje przedświąteczne spotkanie z Agatą. Powodem tej decyzji jest wyjazd z nowopoznanym chłopakiem i jego znajomymi na świąteczny jarmark do Wiednia. Rodzice dziewczyny początkowo stanowczo wyrażają sprzeciw co do podróży. Z czasem przekonują się do argumentów córki godząc się na wyjazd. Ani rodzice ani tym bardziej Agata nie mogą przypuszczać, że podczas wycieczki może wydarzyć się coś co może odcisnąć się piętnem na życiu dziewczyny. Nikt nie mógł przypuszczać, iż dziewczyna zostanie porwana przez handlarzy żywym towarem. Policjantka nie może liczyć na pomoc Sławka z dwóch powodów po pierwsze dla tego, że jej partner jest daleko, a po drugie z powodu pokrewieństwa z porwaną nie może on brać czynnego udziału w poszukiwaniach siostry. W tym miejscu pole do popisu znajdują drugoplanowi bohaterowie, którzy w mniejszym lub większym stopniu przewijali się przez całą serię.

W momencie kiedy dotarłem do siódmego tomu mogę powiedzieć, że w końcu czuję się jak w domu. Wydaje mi się, że wiem już wszystko o bohaterach. Nie bez przyczyny używam zwrotu wydaje mi się ponieważ autorka stosując utarty schemat za każdym razem potrafi zaskoczyć czytelnika innym pomysłem na fabułę oraz  znanym dobrze bohaterom powierzyć rolę, w której będą musieli się odnaleźć. Tak jak w poprzednich częściach serii autorka w spójną całość łączy wątek społczno-obyczajowy z niezwykle istotnym aspektem kryminalnym „ Cicha Noc” to doskonałe zestawienie przygotowań do Świąt Bożego Narodzenia z problemem handlu żywym towarem oraz wykorzystywanie dziewczyn w show businessie oraz coraz popularniejsze zjawisko reality show, które rozrasta się na niesamowitą skalę.

Na sam koniec zanim zaproszę wszystkich do poznania bliżej tej pozycji  powiem tylko tyle, że autorka kolejny raz zaserwowała wciągającą fabułę, która pochłania w całości już od pierwszych stron, a wszystko stworzone zostało w lekki i błyskotliwy sposób. Teraz już naprawdę kończę i jak wspomniałem wyżej książkę z całą stanowczością polecam, a sam rozpoczynam ostatni tom serii.

wtorek, 26 grudnia 2023

Małgorzata Rogala „Punkt widzenia”

 

Małgorzata Rogala „Punkt widzenia”

Wydawnictwo: Czwarta Strona

Seria: Agata Górska i Sławek Tomczyk ( Tom6)

Liczba stron: 328

ISBN: 9788379761319



„Punkt widzenia” jak dotąd najlepsza część serii, której bohaterami są Agata Górska i Sławek Tomczyk. Przygotowując ten tekst spotkałem się z różnymi opiniami na temat tego jak podchodzić do czytania tej serii. Według mnie kolejność nie ma większego znaczenia ponieważ autorka tworząc kolejną opowieść głęboko sięga do wydarzeń przedstawionych w poprzednich tomach. Małgorzata Rogala po raz szósty łączy w spójną całość aspekt kryminalny z wątkiem obyczajowym.

Tym razem dzięki wysiłkowi autorki mamy okazję przyjrzeć się do czego mogą doprowadzić przypadki niekonsekwencji osób reprezentujących wymiar sprawiedliwości, który tak jak wspomniałem w poprzednim poście ewidentnie kuleje.

Agata i Sławek muszą się przyjrzeć sprawie, którą dość mocno zainteresowały się media z tego względu, że dotyczy ona morderstwa córki znanego sędziego. Priorytet nadany sprawie zmusza policjantkę do przerwania urlopu i natychmiastowego powrotu do Warszawy. Wspomniany sędzia orzekający w sprawach karnych pewnego dnia otrzymuje film przedstawiający scenę gwałtu i morderstwa dokonanego na jego córce. Wszystko to nawiązuje do sprawy, której w wyniku zaniedbań sędzia doprowadził do wypuszczenia na wolność chłopaka, który podczas imprezy zgwałcił dziewczynę. Zdarzenie to doprowadziło do załamania psychicznego ofiary, a w konsekwencji do jej samobójczej śmierci. Mogłoby się wydawać, iż morderstwo córki stanowiło pewnego rodzaju nauczkę dla przyszłość dla sędziego, który wykazał się podobną niekonsekwencją orzekając w sprawie o zabójstwo, w której Agata Górska była główną podejrzaną. Górska i Tomczyk będą musieli wykazać, czy te sprawy się łączą oraz dowiedzieć się kto jest domniemanym sprawcą i czym kierował się w swoim działaniu. Policja jak zawsze w takiej sprawie musi zbadać każdy ślad. Kluczową rolę odegrają tu zeznania rodzin w sprawie samobójstwa sprzed lat. Jak wszystkie postępowania jak również i to na początkowym etapie nie przynosi żadnych rezultatów, a świadkowie z tylko sobie znanych powodów zatajają prawdę. W toku śledztwa wychodzi na jaw fakt świadczący o tym, że Sławek ukrywa przed Agatą pewną tajemnicę. W tym miejscu możemy postawić sobie pytanie czy i w jaki sposób wpłynie ona na ich relacje?.

Podsumowując rozważania na temat „Punktu widzenia” jeszcze raz powtórzę, że jest to jak dotąd najlepsza część serii. Książkę czyta się szybko i przyjemnie. Autorka po raz kolejny udowadnia, że można przedstawić istotne kwestie społeczne unikając nadmiernego rozlewu krwi. Małgorzata Rogala skupia się tu na niezależności i niezawisłości wymiaru sprawiedliwości oraz jego wpływie na obywateli. Kolejnym aspektem na jaki zwraca uwagę jest rola mediów w procesie kształtowania opinii publicznej. Są to kwestie niezwykle istotne, ciekawe i warte zastanowienia szczególnie teraz, gdy mamy do czynienia z totalną destrukcją wymiaru sprawiedliwości oraz całkowitym upolitycznieniem mediów. Starczy tego przemycania poglądów politycznych na temat poruszanych wątków przez autorkę. Jak zawsze książkę polecam i biorę się z jeszcze większym zapałem niż do tej pory za kolejny tom serii, czyli jakże aktualny z powodu kończących się właśnie świąt Bożego Narodzenia tytuł „Cicha Noc”.

sobota, 25 listopada 2023

Małgorzata Rogala „Grzech zaniechania”

Małgorzata Rogala „Grzech zaniechania”


Wydawnictwo: Czwarta Strona

Seria: Agata Górska i Sławek Tomczyk ( Tom5)

Liczba stron: 344

ISBN: 9788379768229



„Grzech zaniechania” kolejny przykład doskonałego połączenia intrygi kryminalnej z niezwykle istotnym zjawiskiem społecznym. Autorka w roku 2018, czyli w momencie ukazania się drukiem powieści zwracała uwagę na problem dotyczący psychiatrii dziecięcej oraz funkcjonowanie środowiska psychiatrów. Na tej podstawie tworzy perfekcyjny w każdym calu kryminał.

Fabułę otwiera tajemnicza śmierć psychoterapeutki, która z dwójką wspólników prowadziła ośrodek psychoterapeutyczny. W czasie śledztwa wychodzi na jaw fakt świadczący o tym, że każdy pracownik ośrodka mógłby być potencjalnym sprawcą. Natomiast zamordowana doktor Brzozowska w swojej praktyce szerokim łukiem mijała się ze słowami przysięgi Hipokratesa. W ośrodku pracuje również osoba będąca totalnym przeciwieństwem zmarłej, a styl pracy jaki wykonuje sprawia,że to co robi powoduje niechęć do wykonywania obowiązków narastającą z każdym kolejnym dniem. Kobieta opowiada Agacie Górskiej i Sławkowi Tomczykowi w jaki sposób Brzozowska manipulowała ludźmi. Ukazuje im w ten sposób ciemną stronę psychiatrii. A źle ukierunkowane pomaganie społeczeństwu może przerodzić się w dochodowy interes. Moda na psychoterapię stwarza ogromne pole do popisu dla byle dyletantów określających siebie mianem specjalistów. Wspomniana wyżej Judyta ukazuje mechanizmy funkcjonowania „przemysłu psychoterapeutycznego”, gdzie przedmiotowo traktuje się pacjentów potrzebujących pomocy. Judyta jako prawdziwy psychoterapeuta z powołania nie może odnaleźć się w obecnie dominujących realiach, gdzie wartości odeszły na dalszy plan.

Informacja o śmierci Brzozowskiej odcisnęła się piętnem na matce jednej z pacjentek. Od pierwszych stron możemy zauważyć jak napięte są relacje panujące między matką, a córką, którymi opiekowała się zmarła. W tym miejscu warto postawić sobie pytanie czy na pewno to była opieka i kto jej bardziej potrzebował?. Toksyczna matka z zaburzeniami zamyka Rozalię w „klatce” Natomiast czternastolatka marzy o prawie do wolności co spowoduje u niej decyzję do podjęcia ostatecznego kroku. Dziewczynka konsekwentnie walczy o siebie, ale każda wizyta u psychoterapeutki odbiera jej pewność siebie. Przerażające jest to, że krzywda psychiczna jest dużo gorsza niż fizyczna. Autorka zwraca uwagę na siłę psychomanipulacji oraz wpływ na ludzi wyjątkowo podatnych.

Rozwiązanie opisanej wyżej zagadki kryminalnej utrudnia fakt, że Michała Stępnia byłego partnera Agaty Górskiej zamordowano, a ona staje się główną podejrzaną w sprawie. Wszystko wskazuje na to iż komuś naprawdę zależy na tym, aby kobieta znalazła się w areszcie. Górska znajdzie się w wyjątkowo niekomfortowej sytuacji. Będzie zmuszona do spojrzenia na pewne sprawy w odmienny sposób daleki od tego jak postępowała dotychczas. Przekona się również na własnej skórze o tym, że wymiar sprawiedliwości może mieć drugie oblicze.

Podsumowując muszę przyznać, że „Grzech zaniechania” w dalszym ciągu trzyma bardzo wysoki poziom przedstawiając kolejną fascynującą historię. Zwraca uwagę na stan psychiatrii i psychoterapii dziecięcej sprzed kilku lat, w którym z upływem czasu nic się nie zmieniło mimo pojawiającego się światełka nadziei w postaci budowanych klinik psychiatrii dziecięcej, ale to nadal kropla w morzu potrzeb. Jeśli chodzi o wymiar sprawiedliwości ten nadal tonie,ale może jeszcze nie jest za późno, aby poszedł na dno. Tym miłym akcentem kończę rozważania na temat powieści i zapraszam do lektury, a sam rozpoczynam „ Punkt widzenia”, czyli szósty tom serii.