Remigiusz Mróz „Wieża milczenia”
Wydawnictwo:
Dragon
Liczba stron:
368
ISBN:
9788378878735
Dawno temu
postawiłem sobie za cel to, że przeczytam wszystkie książki, które wyszły z pod
pióra Remigiusza Mroza. Od tamtej pory staram się go realizować bez względu na
to ile czasu mi to zajmie. Ostatnio na mojej drodze znalazł się debiut
literacki autora, mam tu na myśli powieść „Wieża Milczenia”. Analizując
zawartość tego bloga można zauważyć, to że nie mam w zwyczaju rozpoczynać
przygód z autorami od ich debiutów literackich, tak też było w tym przypadku.
Po przeczytaniu dość pokaźnej ilości książek Mroza zdążyłem wyrobić sobie
opinię na temat jego twórczości. Momentem przełomowym stał się dzień, w którym
sięgnąłem po „Wieżę Milczenia”. Od tamtej pory mam mieszane uczucia w stosunku
do tej pozycji. Sam sposób umieszczenia fabuły w realiach Amerykańskich nie do
końca przypadł mi do gustu. W żaden sposób nie mogłem się w nim odnaleźć.
Drażniło mnie tu praktycznie wszystko co związane było z Ameryką (stosunek do
terroryzmu znaczenie wyborów prezydenckich oraz wznoszenie osoby potencjalnego
kandydata do rangi boga, a także oklepany motyw fanatyzmu religijnego), może
poza głównymi bohaterami, ale o tym później. O ile pierwsza część książki,
gdzie akcja mnie drażni, ale mimo to można tu znaleźć interesujące momenty
można uznać za względnie udaną. Tak druga część, gdzie wraz z głównymi bohaterami przenosimy się do Singapuru zaczyna się
niesamowicie rozjeżdżać. Akcja z w miarę płynnej niesamowicie przyspiesza.
Przytłaczając czytelnika nadmiarem
zdarzeń przypadkowych bohaterów, którzy swoją obecnością nie wiele wnoszą w
powieści jako takiej.
Książka na
dobrą sprawę ma potencjał. Przedstawiona
historia wyrzuconego z pracy wykładowcy akademickiego, którego podstawowym
celem staje się wyjaśnienie tajemniczego morderstwa jego narzeczonej. A także
czasie serii morderstw oraz nieudanej próby zamachu na znanego polityka. Na
dobrą sprawę mogłoby się wydawać , że nie ma żadnego związku łączącego te
zdarzenia. W toku prowadzonego śledztwa wychodzi na jaw fakt, świadczący o tym,
że ten związek jednak jest, ale jego udowodnienie graniczy z cudem. Śledztwo
okazuje się na tyle skomplikowane, że zmusza Scott’a Wintona (wykładowca) i
towarzyszącej mu policjantki do opuszczenia terytorium Stanów Zjednoczonych i
nieplanowanej podróży do Singapuru.
Jeśli autor
zdecydowałby się umieścić tą historię w dużej części w polskich realiach wypadłoby
to zdecydowanie lepiej. Jak wiadomo w
pisaniu kryminałów, gdzie akcja została osadzonych w kraju udało mu się
osiągnąć poziom mistrzowski. Tym samym podział fabuły na część Amerykańską i
Polską miałby moim zdaniem większą szansę powodzenia. Idąc tym tropem większą
część osadziłbym w lokalnych realiach a styl Amerykański potraktowałbym jako
dodatek.
Na koniec wypadałoby wspomnieć o konstrukcji głównych bohaterów,
czyli detektyw Evelyn Tomsen (policjantka). Jest to kobieta obdarzona niezwykłą
inteligencją. Zdeterminowana w dążeniu do wyznaczonego celu ponadto odważna i
zawzięta. Jeśli chodzi o Scott’a Winton’a to mężczyzna arogancki, gburowaty
cyniczny i gburowaty.
Podsumowując, gdyby nie Amerykański styl powieści całość wypadłaby znacznie lepiej. Mimo to nie da się ukryć, że można tu znaleźć dość interesujące fragmenty, ale w porównaniu z tym co zwróciło moją uwagę w książkach Remigiusza Mroza jednak czegoś tu trochę brakuje, a szkoda. Na pocieszenie dodam, że będę nadal trwał w swoim postanowieniu i przeczytam wszystkie książki autora.